czwartek, 2 września 2010

Confessions of a Man Insane Enough to Live with a Woman

"Zabrałem się z Bileckim na imprezę. Zaprosił go znajomy, który jest na pierwszym roku aktorstwa. Nie studiuje na PWST tylko w jakiejś prywatnej szkółce, o, której nigdy nie słyszałem. Spacerujemy po parku na placu Inwalidów czekając na ludzi. Do Bileckiego ze Śląska przyjechała Anna. Poznali się kiedyś dawno temu w pociągu jak ten co tydzień jeździł do swojej ex-kurwy do Gliwic. Przez cały czas bajeruje ją nieumiejętnie, próbując zejść na tematy około seksu. Znów stara się dobrać do jej majtek. Zapewne zakończy się to tak takim samym wynikiem jak ostatnio. Nawet laski mu nie zrobi. Nie podoba mi się Anna. Ma całkiem ładną buzię, ciemne blond włosy i czystą cerę, ale z jej nosem jest coś nie tak. Sam nie wiem, co. Jest jakiś ni w huj ni w pięść. Zjebany nos potrafi zepsuć nawet najpiękniejszą twarzyczkę. Albo to tylko ja jestem taki pojebany na tym punkcie.

Po kilku rundach wokół sztucznego jeziorka idziemy na przystanek. Tam się ze wszystkimi umówiliśmy. Ta impreza to jakieś podwójne urodziny. Faceta i dziewczyny. Kupiłem dla solenizantki dobre czerwone wino. Każda lubi czerwone wino. Dla niego nie kupiłem nic. Nie znam frajera, więc czemu mam na niego wydawać kasę.

Dochodzi do Nas pierwsza para. Trzymają się pod rękę. Ale coś w tym ich uścisku jest nie tak. Nie czuję magii. Chyba nie są razem. Okazuje się, że to ten znajomy Bileckiego, który go zaprosił. Co za pedał. Blond loczki, wymoczkowata gęba, a jak mówi to drze ryja na pół ulicy i macha nerwowo rękami. Kurwa to nie teatr chłopcze. Możesz przestać grać. Za to dziewczyna jest cudowna. Na sam jej widok mój kutas poruszył się i zaczął się prężyć. Figura modelki, nawet jak na mój gust, jest trochę za chuda. Brunatne włosy, spływają jej aż za talię. Ma śliczną twarz, czystą cerę, duże zielone oczy podkreślone makijażem i usta, jakie uwielbiam. Duże wargi, które mógłbym ssać godzinami. Muszę ja przerznąć. Nie mogę spuścić z niej wzroku. Nawet jak rozmawiam z Bileckim i tym pedałem, ona siedzi za nimi na murku, to patrzę się, co chwilę w jej stronę. Ona również od czasu do czasu spogląda w moją stronę. Łapie się na tym, że patrzymy sobie w oczy przez dłuższą chwilę.

Po chwili przychodzi całą reszta. Około 15 młodych studentek aktorstwa. Mój zachwyt tym tłumem szybko mija. Krzywe nogi, gruba, brzydka jak październikowa noc, która właśnie mamy, problem z trądzikiem, krzywy nos…kurwa! Tyle dziewczyn, a nie ma, na czym zawiesić oka. Moje drogie, rzućcie aktorstwo i zacznijcie robić coś innego w życiu. Żadna z Was nigdy nie zostanie aktorką. Ni hu hu…Oprócz talentu trzeba jeszcze jakoś kurwa się prezentować. Co prawda mógłbym pójść do łóżka z niektórymi. Nie jestem wybredny, jeśli chodzi o seks, przynajmniej dopóki pieprzymy się po ciemku, a rano szybko spierdalam z łóżka. Ale mimo wszystko po studentkach aktorstwa i takiej ilości spodziewałem się czegoś lepszego. Nic dziwnego, że nie dostałyście się na PWST i studiujecie w jakiejś podrzędnej prywatnej szkółce.

Ruszamy całą grupą na miejsce imprezy. Okazuje się, ze jest to po drugiej stronie ulicy. Studenckie mieszkanie w kamienicy. Nawet zadbane, widocznie mieszkają tu dość krótko. Solenizanci obchodzą swoje 19 urodziny. Kurwa nie pamiętam, kiedy ja sam byłem w tak młody. Składam życzenia temu gościowi. Całkiem miły facet. Na mój gust nawet przystojny. Ma ładny uśmiech. Może mieć nawet szansę zrobi karierę. Daje mu jedną radę. Niech dupczy, pije i ćpa ile wlezie. To najlepszy okres w jego życiu. Jest w końcu jeszcze gorącą nastką. Chyba nie zrozumiał moich intencji. Mimo wszystko z uśmiechem ściska moją dłoń. Przychodzi kolej na drugą osobę, która ma dzisiaj urodziny. Ależ ona jest wielka. Nie gruba tyko po prostu wielka. Wyższa ode Mnie. Nie jest za bardzo atrakcyjna. Patrzę na podłogę. Ma wielkie stopy. Chyba największe, jakie w życiu widziałem. Ma na sobie dres, ciekawy, bo w jakimś jebitnie żółtym kolorze. Pewnie ma problemy z kupieniem ubrań na swój rozmiar. Przy jej życzeniach bardziej się postarałem. Przez parę minut nakreślam jej swoją filozofię i próbuje uświadomić co jest naprawdę w życiu ważne. Uśmiecha się słodko do Mnie i kiwa głową. Widzę, że nie słucha moich słów, a jej wzrok mówi mi, że ma na mnie ochotę. Zaczyna prawić mi komplementy. Ma ciekawe imię, albo to przezwisko Julita. Od razu widać, że ma mokrą cipkę na mój widok. Nie jestem zainteresowany. Przed oczami cały czas mam tamtą dziewczynę. Ciekawe gdzie teraz siedzi. Julita odebrała ode Mnie wino i mówi, że zaraz możemy je razem wypić. Poszła poszukać kieliszków i korkociągu. Korzystam z tego, że się oddaliła i idę poszukać tej piękności. Wchodzę do kuchni i napotykam ją wzrokiem. Siedzi przy stole. Z nikim nie rozmawia. Opieram się o kuchenkę gazową tak by mieć z nią kontakt wzrokowy. Otwieram piwo i co chwilę próbuje złapać z nią kontakt wzrokowy. Uśmiecha się do mnie.

- Przepraszam, jeśli przeszkadzam, ale nie sposób zauważyć, że, od kiedy przyszłaś ciągle się na Mnie patrzysz – podchodzę do Niej i opieram się o szafkę.

- Naprawdę – wyciąga papierosa i zapala go – A mi się wydawało, że to Ty wodzisz za Mną wzrokiem.

- Winny zarzucanych mu czynów. Ale przyjmijmy, że oboje nie mogliśmy oderwać od siebie oczu.

- Przyjmijmy.

- Więc skąd się tu wzięłaś ? Studiujesz z nimi?

- Tak. Chociaż sama nie wiem co tu robię. Julita nie specjalnie za mną przepada.

- To ta duża ?

- Tak – śmieje się. – To ta duża.

- A ten chłopka, z, którym przyszłaś pod rękę. Nie jest Twoim facetem prawda?

- Daj spokój…to tylko kolega. Chociaż pewnie ma nadzieje na więcej.

- Wiedziałem. Nie było czuć między Wami tego napięcia. Magii. -Wyciągam paczkę Black Devili i częstuje Ją. Odmawia, ale Ja zapalam jednego.

- Mam jedno pytanie do Ciebie - zaciągam się mocno i wypuszczam dym nosem. Wzbudziłem jej ciekawość. Przez chwilę nic nie mówię, tworząc napięcie w oczekiwaniu na dalszą część.

- Jaki jest procent szans, że wylądujemy razem w łóżku? – podnoszę brew i uśmiecham się. W jej oczach nie widać zażenowania, wstydu czy strachu. Spodobała się jej moja otwartość.

- Myślę, że 60 %

- Czemu tak mało ? – wciągam powietrze i udaje zawód.

- Masz rację. Zróbmy 69 % - uśmiecha się zalotnie i spuszcza wzrok.

- Jedna z moich ulubionych liczb. Ale dalej uważam, że powinienem mieć większe szanse.

- Moim zdaniem są całkiem duże, biorąc pod uwagę, że mam chłopaka – podnosi brwi do góry i wydyma usta tak jak gdyby Mnie trochę przedrzeźniała. Kurwa mać ! W sumie mogłem się domyśleć, takie piękności rzadko są same. Trudność zadania właśnie podniosła się o dwa stopnie.

- I na dodatek mój facet całkowicie mnie zaspokaja i uwielbiam się z nim kochać – mam wrażenie, że przez sekundę zauważyłem jakiś drobny skurcz mięśni na twarz, kiedy wypowiadała te słowa.

- Czuję nachodzące wielkie „ale”…- wydaje mi się, że jednak mam jeszcze u Niej jakieś szanse.

- Ale ja jestem tu, a on w Gliwicach. Widzimy się kilka razy w miesiącu. – uśmiech znika z Jej twarzy. W zakłopotaniu zaczyna drapać się z tyłu głowy. Po chwili wstaje i szepcze mi do ucha.

- A ja kocham się kochać – nie jestem zbyt wielkim fanem tego słowa na „k”, ale zapach Jej perfum sprawia, że Mój kutas, który już wcześniej był twardy, staje na baczność. Wręcz słyszę jak krzyczy „Panie Generale atakujemy !”. Odchylam głowę i patrzę się w te piękne zielone oczy. Już mam zamiar przystąpić do zdobywania pierwszej bazy, kiedy słyszę nad Nami jakiś głos.

- O tu jesteś. Przyniosłam wino – to Julita wręcza Mi lampkę wina, które jej kupiłem – widzę, że poznałeś już Martę.

- Właściwie to się sobie nie przedstawiliśmy – Marta wyciąga w Moją stronę dłoń. – Marta.

- Możesz mi mówić Hank – ujmuję Jej dłoń w Moje ręce i stoimy wpatrzeni w siebie. Sweet Baby Jesus, umrę jeśli się nie prześpię z tą kobietą.

- Hank ? Ymmm…czy już mówiła, że jesteś zabójczo przystojny i dla takiego mężczyzny byłabym w stanie zrobić wszystko – Julita próbuje wejść między Nas i przerwać kontakt wzrokowy z Martą. Zaczyna głaskać Mnie po ramieniu.

– Marta może tego nie zauważać bo, nie wiem czy wiesz, ale jest lesbijką. Na ostatniej imprezie całowała się z dziewczyną z drugiego roku.

Spoglądam pytającym wzrokiem na Martę, choć doskonale wiem, że to zazdrosna kobieca paplanina.

- Nie jestem lesbijką tylko jestem bi i wcale nie całowałam się z dziewczyną z drugiego roku – na chwilę patrzy w Moją stronę i puszcza do Mnie oko. – Ta dziewczyna była z trzeciego roku.

Zaczynam się śmiać. Julita posępniej i patrzy się mętnym wzrokiem w podłogę.

- Napiłbym się czegoś – rzucam to magiczne hasło by przerwać tą lekko krępującą scenę. Julita podchodzi do stołu i rozlewa trzy kieliszki wódki.

- Za seks ! – stukamy się kieliszkami i wypijam go szybkim machnięciem w gardło. Tania wódka pali niemiłosiernie. Aż się skrzywiłem co zdarza mi się niezmiernie rzadko.

- Haaank ? A co ty studiujesz ? – Julita przystępuje do kolejnego ataku.

- Nie studiuję. Już. Skończyłem dwa lata temu filmoznawstwo.

- Więc musisz mieć wyrobione zdanie na temat filmów i aktorstwa – w porównaniu do Julita Marta naprawdę się zainteresowała.

- Właśnie. Moglibyśmy ci wyrecytować parę monologów nad, którymi pracujemy i powiedziałbyś co o tym myślisz – mam nadzieję, że Julita tylko żartuje bo to ostatnia rzecz jakiej chciałbym teraz słuchać.

- Daj sobie spokój Julita. Te co my robimy na zajęciach jest żenujące. Chyba, że chcesz pokazać jak grasz żabę.

Julita spogląda wściekłym wzrokiem na Martę i widzę w jej oczach buchające płomienie. Na szczęście mam swojego kutasa, który oprócz tego, że dostarcza mi całej soczystej palety przyjemności, to też ratuje Moją bladą dupę z wielu nieprzyjemnych sytuacji.

- Musze iść do ubikacji. Gdzie ? – pytanie kieruję do Julity.

- Na korytarzu po lewej – wskazuje mi ręką.

Odchodzę od stołu i zmierzam we wskazanym kierunku. Łazienka jest małym pomieszczeniem, gdzie zmieścił się jedynie kibel. Zimno ciągnie zarówno od podłogi jak i od nieszczelnego, starego drewnianego okna. Ręce muszę wymyć w drugim pomieszczeniu, które znajduję naprzeciwko. Odkręcam ciepłą wodę i wyciskam mydło z pojemnika. Słyszę jak drzwi zamykają się za Mną i ktoś zasuwa rygiel. Odwracam się i oczywiście przy drzwiach stoi Julita.

- Mam ochotę na Twojego kutasa – klęka i wyciąga Mojego fiuta ze spodni. Mimo, że nie jara Mnie ta laska, on stoi na wysokości zadania i przybiera wyprostowaną postawę. Julita zaczyna lizać całego kutasa, po czym wsadza go sobie do połowy w usta.. Kręci głową raz na prawo, raz na lewo i słodka tarmosi Mnie za jaja. Może dziewczyna nie jest zbyt piękna, ale umie robić porządną laskę. Zamykam oczy i delektuję się dziewiętnastoletnimi ustami ssącymi mojego kutasa. Nie wiem czy to sumienie czy głos rozsądku, ale przypomina mi się Marta. Zaczynam walczyć w myślach ze sobą. Z jednej strony mam ochotę spuścić się tą nastolatkę, a później zapewne wsadzić jej w cipkę, ale z drugiej strony wiem, że jeśli to zrobię stracę szansę by tak samo zabawić się z cipką Marty. Chociaż perspektywa pieprzenia tamtej nastolatki jest mniej realna niż tej połykającej właśnie z uśmiechem mojego huja. Teraz albo nigdy. Robię krok do tyłu i zabieram z głośnym mlasknięciem kutasa Julicie. Jej wydaje się chyba, że nabrałem ochoty na dupczenie, bo zaczyna ściągać spodnie. To moja szansa.

- Zerżnę Cię tak, że spuchnie Ci cipka, ale muszę iść do Bileckiego po prezerwatywy – łapię ją za tyłek i jednocześnie trzymam kciuki za to by nie była na pigułkach.

- Pośpiesz się bo już jestem cała mokra – tak na pożegnanie wkładam jej kilka paluszków w pizdę. Nie kłamała, rzeczywiście jest na Mnie napalona. I jest ogolona. Może tak szybko bym ją dupnął, a poźniej poszedł szukać Marty ?

Nie !

- Zamknij za Mną drzwi i czekaj. Trzy stuknięcia i dwa to będzie znak, że wracam. - wychodzę i słyszę, ze zamyka drzwi.

Biegnę do kuchni i szukam wzrokiem Marty. Siedzi sama pod ścianą i pali papierosa.

- Mam do ciebie ostatnie pytanie. Idę do domu. Chcesz iść ze Mną ? – wyciągam w Jej stronę rękę i czekam. Widzę, że się wacha. Rozgląda się po pomieszczeniu. Kilka osób już wbija nowe gwoździe w stół, jakaś para migdali się w kącie. Kiedy Ja stąd pójdę, nie będzie miała się nawet do kogo odezwać. Podejmuję najlepszą decyzję i łapie Mnie za rękę. Wychodzimy z kuchni w kierunku drzwi wyjściowych. Kiedy mijamy łazienkę z czekająca na ruchanko Julitą, przykładam do ust palec wskazujący, dając Marcie do zrozumienia by nic nie mówiła.

- Hank ! – Bilecki krzyczy do Mnie z drugiego pokoju. Niech go kurwa trzaśnie – Wychodzisz już ?

Patrzę się na niego wkurwiony i nerwowo pokazuje palcem by stulił pysk. Nie za bardzo rozumie co się dzieje więc podchodzi i szeptem pyta się o co chodzi.

- Idziemy do domu z Martą. Jak chcesz to jeszcze zostań. A jak nie zbieraj dupę.

- My też się zbieramy – mruga do Mnie okiem i pokazuję na Annę. Nie wierzę. Czyżby udało mu się ją do czegoś przekonać ?

Odetchnąć spokojne mogę dopiero kiedy wychodzimy z klatki na ulice. Pada mały kapuśniaczek. Marta chwyta Mnie pod ramię i przytula się. Bilecki idzie obejmując Annę.

- Marta ! Poczekaj ! – jaki huj ? To ten blondynek biegnie za Nami i krzyczy. - Idę z Wami !

Jeszcze tylko tego brakuje. Gdzie my go kurwa przenocujemy ?

- Bilecki. Twój znajomy, Twój problem.

Blondynek dobiega do Nas, ciężko dysząc.

- Marta przecież miałem spać u ciebie. Nie mam się gdzie podziać. – Marta patrzy się na Mnie i miną daje do zrozumienia, że ten koleś nie ściemnia. Swoimi oczami prosi Mnie bym go zabrał. Mam miękkie serce jeśli chodzi o piękne kobiety.

- Chodź. Znajdziemy Ci jakiś nocleg – macham ręką, by zaczął iść z Nami.

- Dzięki. Ja mogę spać z Marta w jednym łóżku. Nie będziemy robić problemów.

Patrzę na Martę i w Jej oczach doskonale widzę co myśli o tym przezajebistym pomyśle.

- Niestety mamy tylko jedno łóżka, a ja muszę też gdzieś spać.

- To ja mogę spać na podłodze pod łóżkiem. – Zaczyna działać mi na nerwy. Cock Block. Chyba robi to specjalnie.

- Spoko. Zadzwonię do sąsiadów. U Nich na pewno coś się znajdzie – wyciągam telefon i dzwonię do Tugiego. Mam nadzieję, że jeszcze nie śpi. Odbiera po trzecim sygnale.

- Słuuuucham ? – w tle słuchać muzykę, pijacki śpiew i brzdęk uderzających o siebie kieliszków. Na Mogilskiej zawsze jest impreza.

- Mam do Ciebie prośbę. Mógłbyś przenocować dzisiaj kolegę ?

- W sumie. Nie ma Kaprala, więc mamy wolne łóżko. Napijemy się z nimi jeszcze.

- I owe You one. – kończę rozmowę i uśmiecham się do Blondynka. Wygrałem. Chyba nie jest z tego powodu zbyt szczęśliwy. Wlecze się gdzieś z tyłu.

Wracamy przez Karmelicką, a następnie wchodzimy w Rynek. Zaczyna się już powoli przejaśniać. Mimo, że jest późno i pada deszcz, ulice nie są puste. Grupa nawalonych angoli czeka na kebaba na Floriańskiej, a kilku studentów tańczy w rytm jaki dyktuje im bębniarz. Niesamowite. Chciało mu się targać tutaj na ulicę cały ten sprzęt? Gdyby nie to, że śpieszy się Nam do domu, też bym poskakał w deszczu.

Na dworcu jak zwykle spokojnie. W tunelu „Magda” siedzi tylko jakiś pijaczek i sączy z butelki owiniętej w papierową torbę. W 10 minut jesteśmy na Mogilskiej. Z trudem wchodzimy na to trzecie piętro. Pod 8 już spokojniej. Nie słyszę muzyki, ani głośnych rozmów. Impreza się skończyła. Albo bardziej imprezowicze się skończyli.

- Tutaj może przenocować. Widzimy się rano – wskazuję Blondynkowi na drzwi do sąsiadów.

- Mógłbyś mi zrobić przed snem jeszcze herbatę ? – ignoruje Moje słowa i zwraca się do Bileckiego. Ten kiwa głową i wpuszcza go do Naszego mieszkania. Czuję jak krew zaczyna gotować się w Moich żyłach.

- Mógłbyś mi też zrobić ciepłej herbatki ? – Marta kładzie mi głowę na ramieniu. Uspokaja Mnie tym. Tak słodko pachnie. Muszę się później dowiedzieć co to za perfumy.

Wlewam wodę do czajnika i czekam, aż się zagotuje. Naklejka „Dilmach” przedstawiająca kobietę ciemnej karnacji, która piję herbatę z filiżanki, popękała ze starości i zaczyna po kawałku odpadać. Ten czajnik jest prawie tak stary jak Ja. Mori rodzice kupili go na przełomie 89/90 r. do baru sałatkowego, który prowadzili przez jakiś czas w Przemyślu. Genialne miejsce. Taki klimat studenckiego Krakowa się tam stworzył. Wieczory poetyckie, piosenki studenckie, sałatki jak w starej dobre „Chimerze”, ogromny wybór herbat, a to wszystko w klimatycznej piwnicy. Interes nie przetrwał długo. W tym czasie w Przemyślu nie było zbyt dużo studentów. A może głównym powodem był brak alkoholu. Licencji nie dostali bo parę pięter wyżej był College, a ustawa zabrania sprzedaży napojów procentowych tak blisko szkół. Szkoda. Kochałem tamto miejsce, chociaż miałem wtedy tylko kilka lat. Jedyną pamiątką, poza zdjęciami, jest ten stary czajnik. Woda się zagotowała.

Zalewam jeden kubek i ruchem głowy pokazuję Marcie by poszła za Mną. Wchodzimy do pokoju. Odstawiam kubek na biurko i odwracam się w stronę drzwi. Ten upierdliwy Blondynek stoi na korytarzu i się na Mnie patrzy.

- Nie znam tamtych ludzi. Nie mógłbym jednak przenocować tutaj ? – robi taką dziwną minę, wytrzeszczając oczy i trzepocząc rzęsami. Czy on naprawdę myśli, że to zrobi na Mnie wrażenie.

- Dobranoc – wredny uśmiech nr 1 i zatrzaskuję mu drzwi przed nosem. Zamykam drzwi na klucz, czego nigdy nie robię. Na wszelki wypadek jakby wpadł na głupi pomysł by złożyć na później wizytę.

- Zapraszam do Mego królestwa - rzucam się na łóżko i kładę się na boku.

- Nie chcę spać w ubraniu. Ściągnę spodnie – dopija herbatę i zaczyna się rozbierać.

- Spodnie, bluzkę, stanik….nie krepuj się. To wszystko przeszkadza kiedy chce się wygodnie przespać…wyspać.

Ściąga spodnie – ma smukłe długie nogi. Następnie ściąga bluzkę – pod nią ma jeszcze T-shirta. Na tym poprzestaje i wchodzi pod kołdrę. Obejmuję Mnie i przytula się. Zmarzła. Ma zimne nogi. I jeszcze zimniejsze pośladki. Ma zajebiste pośladki. Idealne krągłości. Zbliżam swoje usta i całuję Ją. Z początku nieśmiała i delikatna, by później zacząć przygryzać Moją wargę i bawić się językiem. Nagle przestaje i odsuwa się.

- Nie. Ja mam chłopaka.

- Mało przekonujące to Twoje „nie” – ponownie zaczynam ją całować. Jęknęła. Po czym ręką zaczyna Mnie odpychać.

- Nie. – tym razem było to stanowcze „nie”. Dzisiaj nie będziemy się pieprzyć.

- Wiesz, że prędzej czy później…- zatyka mi palcem usta.

- Przytul mnie – odwraca się do Mnie tyłem. Obejmuję Ją. Kutas jest na wysokości pośladków. Tak szybko ciała jamiste wypełniają się gorąca krwią, że uderzam Ją po pośladkach. Nic na to nie poradzę. Jak Mnie zrobiono to zapomniano dorzucić pilota w pakiecie.

- Wiesz co? – odwraca się w Moją stronę. – Dasz mi rano swój numer ?

Nic nie mowie. Całuję Ją słodko w czoło. Jakąś chwilę później zasypiam.


Obudziła Mnie po 10. Zdążyła już wyjść z łóżka i się ubrać.

- Nie chciałam Cię budzić, ale musisz otworzyć drzwi.

Wstaję mozolnie i otwieram Jej te drzwi.

- Numer ? – uśmiecham się i dyktuję ten ciąg cyferek. Na pożegnanie całuje Mnie w usta. Nadal czuję zapach tych perfum. Zamykam za Nią drzwi.

Wchodzę do kuchni i zaczynam przygotowywać śniadanie. Najpierw boczek na patelnię. Kiedy puści soki wrzucam pokrojoną cebulkę. Kiedy ta się zarumieni rozbijam czterema jajka. Dużo przypraw i szczypta ziół. Drewnianą łyżką kawałkuję tworzącą się jajecznicę. Dorzucam pokrojona w kostkę paprykę i pomidora. Śniadanie mistrzów już prawie gotowe. Otwieram browara i jednym łykiem wypijam ponad połowę. Moim beknięciem nie powstydziłby się sam Homer Simson. Resztą puszki zalewam jajecznicę. Chwilę pobulgocze i można zasiadać do stołu. Pyszności.

W kuchni pojawia się Blondyna.

- Mało dzisiaj rano zawału nie dostałam.

- Co się stało ?

- Wchodzę do kuchni około 5 nad ranem. Jeszcze nie było tak jasno. Podchodzę do lodówki, a tu na stole chrapią blond loczki. Tak się przestraszyła, że aż krzyknęłam. Patrzę, a ten chłopak trzyma w ręce kartkę gdzie napisał „Bilecki pozwolił mi tu spać.”.

- Nie chciał iść spać do sąsiadów. Twierdził, że będzie pilnował i słuchał co tam się dzieje w Twoim pokoju – Bilecki pojawia się w kuchni i mówi to z uśmiechem na twarzy. Co za niesamowity gnojek z tego Blondyna.

- Zrobiło mi się go żal, więc powiedziałam, że może pójść spać do mojego łóżka. I tak wychodziłam na dyżur – chyba tylko w ten sposób mógłby wejść do kobiecego łóżka. Z powodu współczucia. Ale zajebista jajecznica mi dzisiaj wyszła."


Hank