"Idziemy korytarzem robiąc straszny
hałas. Głośno mówimy, śmiejemy się, ja obijam się o ściany.
Wypiliśmy wystarczająco dużo by mieć w dupie sąsiadów. Well na
trzeźwo też mam ich głęboko...
Trzymam w ręce argentyńskie
czerwone wino „Fabre Montmayou”. Całkiem niezłe. Na dnie
niestety pływa smętna resztka, która wystarczy może na jedno
przyłożenie gwinta do ust.
Zatrzymujemy się przy drzwiach z
numerem 15. To drzwi do Jej mieszkania. Zaczyna grzebać w swojej
wielkiej torebce z twarzą Marlin Monroe. Szuka kluczy.
Poznałem ją w Carpe Diem I...
Jest poniedziałek. Siedzę w Carpe
Diem II gdzie z racji akcji „nie lubię poniedziałków” piwo
jest po 3,50. A może siedzę w Carpe Diem I. Nigdy kurwa nie wiem,
które jest które. Sączę przy barze już 4 browara. Zapalę
ostatnią fajkę i spierdalam do domu. Kątem oka dostrzegam ruch za
plecami. Do baru szybkim, nerwowym krokiem podchodzi piękna kobieta
z rozmazanym makijażem. Na sam Jej widok Mój kutas wywija cancana.
Wysoka - ponad 1,70 m, krótkie czarne włosy, kolczyk w nosie, a
usta pięknie podkreślone czarną kredką i bordową szminką. Oczy
ma podmalowane na czarno, ale z powodu łez wszystko się rozmazało.
Przypudrować Jej policzki i będzie wyglądać jak Helen Bonham
Carter.
- Podwójną wódkę – rzuca 50 zł
banknot na bar.
- By zapić *to* lepsza będzie Tequila
– nie odwracam nawet wzroku w Jej stronę, udając obojętność –
Ja stawiam. Dwie złote Tequile w zestawie.
Barman stawia przed Nami talerzyk z
dwoma małymi plastrami pomarańczy, pudełko cynamonu „Kamis” i
nalewa Tequile do dwóch kieliszków.
- Jak się za to zabrać? – rzuca
pytanie w powietrze, nie bardzo wiedząc czy kierować je do barmana
czy do Mnie.
- Najpierw skraplasz sokiem z
pomarańczy, skórę między kciukiem, a palcem wskazującym. Sypiesz
trochę cynamonu, łapiesz pomarańczę, a kieliszek do drugiej ręki.
– demonstruje całą operację ze swoją Tequilą - Zlizujesz
cynamon zostawiając go na języku, przechylasz kieliszek i zagryzasz
pomarańczą.
Wypijam swojego meksykańca. Ona
wiernie odtwarza moje ruchy i mocno uderza kieliszkiem o blat. Zamyka
oczy, oblizuje wargi i wciąga powietrze nosem. Ta kobieta lubi się
napić, a przy tym wygląda tak, że mam ochotę zerżnąć Ją tu i
teraz. Tu i teraz na tym barze. Łokciem naciskam na swojego kutasa i
próbuje schować go między nogi. Mój boner zaczyna być widoczny.
- Myślałam, że Tequile pije się z
solą i cytryną ? – tym razem kieruje pytanie do Mnie.
- Srebrną. Srebrną tak się pije.
Uważam, że złota jest smaczniejsza, a cynamon jest lepszym
afrodyzjakiem niż sól – uśmiecham się do Niej.
Kiwam znacząco do barmana by ten
zaczął przygotowywać kolejną rundę. Obserwuję tą dziewczynę i
po jej minie widzę, że zaraz zacznie swoją opowieść.
- Co za skurwiel, tępy huj, jak mogłam
być taką idiotką – warczy i nie czekając na Mnie wypija swoją
kolejkę.
- Niech zgadnę…Poznałaś go jakiś
czas temu, dzięki znajomym z pracy. Wylądowaliście w łóżku i
jakoś tak się złożyło, że zaczęliście być razem. Nie
mieliście zbyt wiele ze sobą wspólnego. Inne zainteresowania,
marzenia i sposób życia. Był nudny do bólu, ale ciężko znaleźć
ideał w tym popierdolonym świecie. Jak mi idzie?
- Kontynuuj – po Jej zmieszaniu połączonym
z niedowierzaniem wnioskuję, że za chwilę trafię bullseye'a.
- Seks z nim był całkiem niezły.
Wiadomo bez szaleństw, ale niezły. I tak minęło wam 4 miesiące?
– kiwa przecząco głową – 6 miesięcy?
Wzdycha z bólem i przewraca oczami.
- Pierdolisz, że rok?
- Skąd Ty to wszystko wiesz ? – pyta
choć wydaje mi się, że zdaje sobie doskonale sprawę, że Jej
historia przypomina tysiące innych. Fuckin sex and the city...
- Jednak dzisiaj coś się zmieniło.
Okazało się, że nie jest takim nudziarzem jak myślałaś. Tak
naprawdę jest ostatnim hujem, który od kilku miesięcy rżnie na
wszelkie możliwe sposoby, jakąś młodą, tępą, acz zgrabną
blondynkę.
- Ruda! Ta szmata nawet nie jest
blondynką. A tyle razy narzekał, że nawet kawy nie potrafi
zaparzyć...- kolejny meksykaniec uderza o bar.
- Proszę tylko nie mów, że pieprzy
swoja sekretarkę?!
Przechyla czwarty kieliszek i smutnie
kiwa głową.
- Fuck him! Tak naprawdę to Twój
szczęśliwy dzień. Wygrałaś kartę „Wychodzisz z więzienia”.
Jesteś piękna i młoda, a noc w tym cudownym mieście dopiero się
zaczęła.
Obraca resztką Tequili w kieliszku i
zaczyna myśleć nad moimi słowami. Po chwili uśmiech się sama do
siebie i patrzy w moją stronę.
- Miałeś rację. Ta Tequila jest
zdecydowanie lepsza na mój zjebany humor.
- Wcale nie jest. Wybacz. Kłamałem.
Tequila Ci nie pomoże. Tym czego naprawdę potrzebujesz to porządnie
ostre pieprzenie – i patrzę się Jej prosto w oczy.
Przymruża oczy i kładzie kciuk na
dolnej wardze odchylając ją lekko.
- Chcesz się ze mną pieprzyć ? –
przechyla głowę na bok i uśmiech się do Mnie zalotnie.
Podchodzę do Niej i obejmuje w tali.
Pachnie jakimiś owocem. Stawiam na wiśnię.
- Marzę o tym od kiedy wychyliłaś
pierwszego meksykańca – całuję Ją. Miałem rację. Wiśnia. –
Barman, rachunek proszę.
Nie mogąc znaleźć tych pieprzonych
kluczy, odwraca torebkę do góry nogami i wytrząsa cała zawartość
na podłogę.
- Gdzieś tutaj były…przecież czymś
zamykałam mieszkanie.
Stoję oparty o ścianę i czuję, że
muszę dopić resztkę tego wina. Przykładma butelkę do ust...i
tracę jednak równowagę. Wypierdolę się zaraz...Butelka wypada mi
z ręki i z głośnym hukiem rozbija się o podłogę. Gdyby było
tam więcej niż na jeden łyk to bym się mocno wkurwił.
Otwierają się drzwi z naprzeciwka i
wychodzi z nich sześćdziesięcioletnia kobieta. Ma wąskie,
zaciśnięte usta i wielkie okulary. Wystarczy sekunda, bym mógł
stwierdzić, że jest starą wścibską pizdą. Podchodzę do niej i
macham portfelem przed oczami.
- Policja. Proszę wrócić do
mieszkania i nie przeszkadzać w czynnościach opera…- nie zdążyłem
dokończyć zdania. Zamyka mi drzwi przed nosem. Pojawia się
światełko w wizjerze. Zatykam judasza ręką. Kiedy po chwili
odsuwam dłoń, światełka już nie ma.
- Mam je – krzyczy i zaczyna zgarniać
wszystko z powrotem do torebki.
Wsadziła klucz do zamka i przekręca
go kilkukrotnie. Otwiera drzwi i wciąga Mnie do środka. Całujemy
się i w pośpiechu zdejmujemy z siebie ubrania. Na jeansowe spodnie
ubrała czarną spódnicę. Nie mogę z tyłu znaleźć zamka czy
guzika. Ja pierdolę z przodu też nie ma. Podciągam spódnicę do
góry i próbuję ściągnąć przez głowę. Ona w tym czasie
zręcznie pozbyła się moich spodni i bokserek. Już trzyma w dłoni
mojego wesołego kutasa. Sukienka upada na podłogę. Jedną ręką
odpinam stanik, drugą rozpinając spodnie. Powiedzmy, że prawie
idealna synchronizacja. Stoimy nago w przedpokoju. Popycha Mnie na
ścianę, a sama stoi w miejscu. Posyła mi ten wzrok. Wzrok jaki
posiada drapieżnik na kilka sekund przed schwytaniem ofiary.
- Rozumiem, że pomijamy grę wstępną
- Pierdolić grę wstępną. Zerżnij
Mnie tu i teraz! Długo i mocno - opiera się o przeciwległą
ścianę.
Odwraca się tyłem i podnosi lewą
nogę, tak, że widzę jej piękną soczystą cipkę. Jest
podniecona. A jestem podniecony. W niemych filmach, jeśli kobieta
podnosiła podczas pocałunku prawą nogę, oznaczało to, że jest
cnotliwa i dobrze się prowadzi. Jeśli podnosiła lewą znaczyło,
że miała całą tą moralność w dupie, a główny bohater zadając
się z Nią pakował się w nie lada tarapaty. Niektóre gesty
pozostają niezmienne.
Podchodzę do Niej i wsadzam jej od
tyłu. Jest cudownie wilgotna. Pieprzę ją, już od pierwszego
pchnięcia dziko i brutalnie. Uwielbiam dźwięk rżniętych
pośladków. Parę razy uderza głową o ścianę, ale chyba nawet
tego nie zauważa. Odchylam jej głowę i zaczynam całować. Gryzie
Mnie w dolną wargę. Czuję krew na języku. Zaczyna się śmiać.
Kolejny raz gryzie Mnie w wargę i oblizuje usta. Przesuwam swoje
dłonie z bioder ku górze. Łapię Ją za piersi. Ściskam je w rytm
jebania. Czuję, że zaraz mogę dojść, więc mimowolnie Mój
oddech staje się głębszy i zaczynam jęczeć. Nagle odwraca się
twarzą do Mnie i chwyta za kutasa. Dwoma palcami ściska mojego
dżentelmena. Czuje jak soczysty orgazm cofa się i chowa gdzieś
między jądrami.
- Jeszcze kurwa nie kończymy. Nie
czuję się wystarczająco zerżnięta…hmm? – sposobem mówienia
naśladuje dziecko i coraz mocniej mnie ściska.
Krew znowu wypełnia wnętrze mojego
fiuta i wiem, że mogę ją pieprzyć całą noc.
Otworzyliśmy kolejną butelkę i
weszliśmy do łóżka. Całkiem niezłe portugalskie wino. Szkoda,
że półsłodkie. Miała w barku same słodkie wina. Prowadzimy
rozmowy o niczym. Opowiadamy sobie zabawne historie z przeszłości.
Wspominamy znajomych, których zapewne żadne z Nas nigdy nie pozna.
- Wiem…Ty jesteś Hank Chinaski! –
rzuca to zdanie całkowicie wyrwane z kontekstu rozmowy.
- Chinaski ? To brzmi znajomo –
próbuję sobie przypomnieć, skąd znam to nazwisko.
- Hank Chinaski alter ego Charlesa
Bukowskiego. Bohater jego książek. Jesteś taki sam jak On. Ten sam
styl, sposób bycia i stosunek do kobiet. Ten sam sposób pieprzenia
Robię minę sugerującą, że nie mam
pojęcia o czym mówi.
- Nie mów, że nie czytałeś
Bukowskiego?
Bukowski? Chinaski ? Przypominam
sobie…Film „Ćma barowa” z Rourkiem. Kilka lat temu też chyba
„Factotum” z Dillonem. Nie oglądałem ani jednego.
- Kojarzę filmy – wymieniam jej
tytuły, nazwiska aktorów i reżyserów.
- Filmy są gówniane. Nie oddają
magii, którą tworzy Bukowski za pomocą słów. Musisz nadrobić
zaległości. Przyjdź do Mnie do pracy, a sprawię Ci mały prezent.
- Nie powiedziałaś mi gdzie
pracujesz – pociągam spory łyk tego wina. Trochę za duży i
struga czerwonego płynu spływa mi po podbródku.
- W Empiku na rynku – otarła mi
brodę ręką niczym małemu dziecku.
- Ciekawe. Jestem w Empiku
przynajmniej kilka razy w miesiącu i nigdy Cię tam nie widziałem.
- To miałeś pecha – zabrała mi
butelkę z rąk i przystawiła do swoich ust.
Zauważam stojące pod ścianą bagaże.
Cztery duże walizki. Sądząc po wyglądzie to wypchane do granic
możliwości. Wiedziałem, że kobiety zawsze pakują dwa razy więcej
niż im będzie potrzebne, ale nie sądziłem, że może to przyjąć
aż takie rozmiary. Dosłownie.
- Wybierasz się w jakąś daleką
podróż? – pokazuję palcem walizki.
Patrzy się na Mnie przez chwilę i
wybucha śmiechem. Odchyla przy tym głowę do tyłu. Tak zawsze
śmieją się kobiety we francuskich filmach. Wygląda uroczo.
Pociąga sporego łyka z butelki i ociera wierzchem dłoni usta.
- Nie ja. Kiedy brałeś prysznic,
spakowałam rzeczy mojego ex-kutasa. Wystawię mu walizki przed
drzwiami i mam nadzieję, że jego ograniczony męski rozumek pojmie,
że nie mam ochoty go już więcej widzieć.
- Moja dziewczynka – całuję Ją
radośnie w policzek – Bardzo dobra decyzja. Skończ z tym gównem
jak najszybciej. Nie pożałujesz.
- Już żałuję…że robię to tak
późno.
Obejmuję Ją, a ona kładzie głowę
na mojej piersi i patrzy mi się prosto w oczy. Ma piękne brązowe
oczy, w które mógłbym się wpatrywać całą wieczność. A
przynajmniej teraz wydaje mi się, że bym mógł.
Zbliżam swoje usta do Jej twarzy i
całuję. Bawimy się naszymi językami, a ja ssę Jej dolną wargę.
Uwielbiam to robić. Przytulam Ją mocniej do siebie.
- Masz ochotę na sequel ? – nie
przestaje Jej całować.
- Facet, który czyta w kobiecych
myślach… – kręci głową udając zdziwienie.
Ustami dotykam Jej szyi i liżąc
schodzę coraz niżej. Niżej i niżej w kierunku południowych
krain. Tym razem nie pierdolimy gry wstępnej.
Przewracam się na drugi bok i uderzam
głową w butelkę po winie. Leżę sam w łóżku. Podnoszę głowę
i patrzę na budzik, który stoi na nocnej szafce. Wskazówki
wskazują 12 rano. Sięgam po butelkę, mając nadzieję, że
zostawiłem sobie na porannego kaca chociaż parę łyków. Gówno.
Niestety nawet kropelki nie da się wycisnąć. Chcę z powrotem
walnąć głową w poduszkę, kiedy zauważam, że obok budzika stoi
browar. A pod nim znajduje się odręcznie napisany liścik. Otwieram
piwo o kant łóżka i zaczynam czytać tekst na kartce
Pomyślałam, że będziesz chciał
opóźnić kaca zapijając go, ale pewnie nie będzie chciało ci się
wstać z łóżka. Zostawiam, więc małą niespodziankę…
Kocham Ją…Zły dobór
słów….Uwielbiam Ją.
…Nie chciałam cię budzić, a
muszę jechać do pracy. Zrób coś dla mnie. Jak już wstaniesz, to
wystaw walizki tego fiuta za drzwi i zamknij mieszkanie. Klucze wiszą
w kuchni. Przywieź mi je proszę do pracy, bo nie mam drugiego
kompletu. Zresztą coś ci obiecałam, więc druga niespodzianka
będzie tu na ciebie czekać.
PS. Jesteś mistrzem cipko-lizania :*
Opieram głowę o ścianę i spokojnie
popijam browara. Ta kobieta jest jedną z najwspanialszych istot
jakie spotkałem. Jakim kutasem trzeba być by Ją zdradzić. I to z
blond sekretarką. Śmieję się sam do siebie.
Nagle słyszę otwierające się drzwi
wejściowe i męski głos.
- Kochanie jesteś tu?
Wstaję z łóżka i próbuję
zlokalizować, gdzie wczoraj mogłem zostawić swoje bokserki. Są po
łóżkiem. Zakładam je szybko na tyłek. W tym momencie ktoś
wchodzi do sypialni.
- Jeszcze nie śpisz kot…O ja
pierdolę ! Kim ty kurwa jesteś?
- Możesz mi mówić Hank… –
Jestem totalnie załamany tym facetem. Jest gorzej niż sobie
wyobrażałem. Nie wiem, co Ona w nim widziała. Kwadratowa szczena,
zapadnięte policzki niczym u pięćdziesięcioletniej gwiazdy porno
po kilku nieudanych operacjach plastycznych, krzywy nos i głupawe
małe oczka. Ubrany jest w zupełnie niewyróżniający się
granatowy garnitur i niebieski krawat. Zero fantazji, zero polotu. Co
za cipka -…a Ty to pewnie ten jebaka sekretarek ?
Pociągam łyk
browara.
- Co żeś kurwa powiedział ? –
zrobił krok w moją stronę i przyjął wrogą postawę.
- Że jesteś głupim kutasem, a Ona
z tobą zrywa. Get used to it.
- Ty skurwielu! – rzuca się na Mnie
w ułamku sekundy. Nie zdążę się uchylić przed jego pięścią.
Piwo, które trzymałem poszło się
jebać z podłogą. Kac wrócił ze zdwojoną siłą. Jednak dzięki
tej dawce orzeźwienia i wkurwienia jestem stanie uchylić się przed
drugim ciosem. Jego ręka mija moją twarz i mam szansę na
kontratak. Chcę szybko zakończyć tą zabawę, więc uderzam go
noga z mae geri. Traci równowagę i upada na podłogę. Zanim zdąży
wstać, podbiegam i łapie go za włosy. Ciągnę go za marynarkę do
drzwi i wyrzucam z mieszkania. Nieszczęśliwie dla niego, upada na
butelkę po winie, którą wczoraj rozbiłem. Szkło wbija mu się w
rękę. Drze się na cały korytarz. Co za cipka.
Drzwi naprzeciwko otwierają się i
wychodzi z nich ta sama wścibska sąsiadka, co w nocy.
- Niech Pani dzwoni na policję! –
krzyczy rozpaczliwym głosem.
- Przecież ten Pan jest z policji –
kobieta szybko chowa się w swoim mieszkaniu i słychać jak rygluje
drzwi.
- Oddaj kurwa klucze do mieszkania. Nie
będą ci już potrzebne.
- Spierdalaj – pluje na Mnie krwią.
Wkurwia Mnie to okrutnie, więc kopię
go dwa razy po żebrach. Sięgam ręką do jego marynarki i zabieram
mu klucze. Wchodzę do mieszkania, by przynieść te walizki. Dźwigam
cholerstwa z ogromnym trudem. Leży na korytarzu tak jak go
zostawiłem.
- Jeśli dowiem się, że znalazłeś
się w Jej pobliżu, choćby nawet kurewskim zbiegiem okoliczności,
to wrócę i zabiję cię. I chyba nie muszę mówić, że twoja
matkę, babkę i kota, którego na pewno masz, też. Zabiję. –
naśladuje akcent Lindy z „Sary”. Po jego wyrazie twarzy wiem, że
nie będzie już miała z nim żadnych problemów. Co za cipka.
Wracam do mieszkania i szukam w lodówce
kolejnego browara. Muszę pozbyć się tego kurewskiego kaca.
Stoję na Rynku przed Empikiem. Palę
papierosa i obserwuje tłumy turystów, krążących między
Sukiennicami, a Mariackim. Przechodzi obok Mnie grupa 5 dziewczyn z
Hiszpanii. Uśmiechają się do Mnie, a jedna macha ręką. Mówią
coś czego nie jestem w stanie zrozumieć. Puszczam do nich oko.
Skręcają w Sienną i znikają. Chciałbym się nauczyć
hiszpańskiego. To najpiękniejsze kobiety z całej Europy. Ciemna
karnacja i jeszcze ciemniejsze włosy. Bardzo czysta cera oraz
pięknie uwypuklone policzki i usta. No i przede wszystkim ten gorący
seksualny temperament. Może czasem mają za duże tyłki, ale kto by
się tym przejmował przy całym akompaniamencie. Chyba tylko Induski
sprawiają iż jeszcze szybciej krew wypełnia kolegę na dole. Muszę
pomyśleć nad nauką dodatkowego języka.
Ostatni raz zaciągam się papierosem i
wyrzucam niedopałek do kosza. Wchodzę do Empiku, rozglądając się
w poszukiwaniu kobiety, w której zostawiłem poprzedniej nocy
pokaźne ilości spermy. Jest tyle ludzi, że muszę przeciskać się
bokiem w stronę kasy. Podchodzę do blondynki stojącej za ladą.
- Przepraszam – przerywa swoje
zajęcie i podnosi głowę – Szukam koleżanki, która tu pracuje.
Na pewno Ją znasz. Wysoka, krótkie czarne włosy, ma taki malutki
kolczyk w nosie.
Blondynka uśmiecha i ruchem głowy
wskazuje bym się obrócił. Stoi za Mną.
- Chciałabym posłuchać tego opisu
do końca. Nie przerywaj sobie. – Prawie Jej nie poznaję. Wygląda
zupełnie inaczej niż w nocy. Brakuje Jej tego agresywnego makijażu.
Granatowa koszulka Empiku też robi swoje.
Robi krok w Moją stronę i całuje w
usta. Lekko i pośpiesznie. Czuję, że ma ochotę na więcej.
- Tu są klucze – zabiera je z Mojej
dłoni – posprzątałem też trochę w mieszkaniu.
Patrzy się zdziwiona, nie wiedząc za
bardzo o czym mówię. Pewnie nigdy się nie dowie o małym
zamieszaniu z tą cipeczką.
- A to mój mały prezent dla ciebie –
dopiero teraz zauważam, że jedną rękę trzymała za plecami.
Wolną dłoń wkłada do kieszeni jeansów i wyciąga szminkę.
Zaczyna malować sobie usta. Wysuwa wargi w ten charakterystyczny
sposób i powolnym rucham nakłada grubą warstwę czerwonej szminki.
Co Ona kurwa wymyśliła? Z głośnym cmoknięciem pociera wargami o
siebie. Przez cały czas wpatruje się we Mnie uwodzicielskim
wzrokiem To wszystko przypomina występ femma fatale z podrzędnego
filmu noir. Niespodzianką, którą tak skrzętnie skrywała za
plecami, okazuję się książka. Przykłada ją do ust i z boku, na
kartkach zostawia odciśnięte szminką swoje highly kissable lips.
Puszcza do Mnie oko i chowa książkę do kieszeni mojego płaszcza.
Całuje Mnie policzek, następnie w drugi, a na końcu w usta. Mój
fiut też chciałby buziaka na przywitanie.
- Muszę wracać do pracy. Odwiedź
mnie jeszcze kiedyś. Wiesz gdzie mieszkam – odchodzi powoli tyłem.
Przykłada dwa palce do ust, całuje je i wyciąga w Moją stronę.
Kiedy znika za regałem z gazetami, ostatni raz puszcza oko na
pożegnanie.
Wychodzę z Empiku i kieruję się w
stronę Szpitalnej. Wracam do domu na śniadanio-kolację. Po chwili
zdaję sobie sprawę, że nawet nie wiem jak Ona ma na imię. Nigdy
się sobie nie przedstawiliśmy. Sięgam ręką do kieszeni płaszcza
i wyciągam prezent. Charles Bukowski - „Kobiety”. Odwracam
książkę i czytam opis z okładki. Zapowiada się interesująco."
Hank