niedziela, 27 grudnia 2009

Kobiety

Kobiety. Pomijając filmy jesteście najważniejsze w Moim życiu. Nie mógłbym bez Was żyć. Kocham z Wami rozmawiać. Odkrywać te wszystkie różnice, które Nas dzielą. A jednak za każdym razem stwierdzać, że mimo wszystko jesteśmy tacy do siebie podobni. Mógłbym spędzać z Wami każdą chwilę mojego życia. I nigdy nie żałować ani minuty. Patrzeć się w bezkresne niebo, które odbija się w Waszych oczach. Smakować życie z Waszych ust. Dzielić ciepło dotknięć i rozkoszować się Waszym zapachem. Odkrywać tajemnice planety Wenus, aż do wschodu słońca, który zastał Nas, siedzących na tym balkonie.

Jeśli kiedyś będzie mi dane być, z którąś z Was to obiecuję: Będę kochać, aż Nas śmierć nie rozłączy…Nie!
Będę kochać dużo dłużej. Śmierć Nas nigdy nie rozłączy. To uczucie będzie silniejsze niż jakakolwiek siła na świecie. Każdego dnia będą dawał wyraz tej miłości. Będę przygotowywał śniadanie do łóżka (nie tylko tosty z serem). Kupię kwiat bez okazji, o tak po prostu by pokazać, że Cię kocham. Kiedy w sklepie z perfumami z głośników poleci piękna melodia, ujmę Twoją dłoń i poproszę Cię do tańca. Będziemy płynąć między regałami z kolorowymi butelkami. Kiedy będę wracać z uczelni, pracy czy skądkolwiek, będę pragnął jak najszybciej wejść w Twoje objęcia i pocałować Cię. Pocałować jakby świat miał zaraz umrzeć. Będę uprawiał z Tobą słodką miłość. Nasze oddechy staną się jednym i nie będziemy chcieli już nigdy więcej opuścić Naszych ramion. Będę Cię po prostu kochał. Tak bardzo chciałbym Cię kochać. Tak bardzo chciałbym się zakochać. Boję się jednak, że to może już nigdy nie nastąpić. Mogę nigdy nie spotkać kobiety, z którą chciałbym przeżyć te wszystkie chwile, o których pisałem. Lub co gorsza spotkałem już Ją, ale spierdoliłem sprawę.


Zauroczyłem się w pewnej pięknej Kobiecie i tak już trwam w tym stanie dwa lata. Nie potrafię jej wypuścić z Moich myśli. I też nie jestem w stanie z Nią być. Zadurzyłem się w Niej od pierwszego wejrzenia. Każda kolejna chwila spędzona z Nią sprawiała, że chciałem wyć z radości. Całą noc spędziliśmy na rozmowie. I nigdy w moim życiu nie czułem się tak wspaniale. Ale później nie wydarzyło się nic więcej. Miała wtedy chłopaka. Zanim się spostrzegłem, zgodnie z Moimi przewidywaniami rozstała się z Nimi i znalazła sobie kolejnego. A starałem się. Próbowałem…ale zawsze tak mam, że jeśli Mi na kimś tak bardzo zależy to nie jestem w stanie nic konstruktywnego zrobić. Chyba nie zauważyła tych Moich starań. Tego, że pragnę z Nią być. Choć dobrze znam Was, Kobiety. Wy wszystko widzicie i wszystko wiecie. I ze wszystkiego sobie doskonale zdajecie sprawę. Ale czasami udajcie, że jest inaczej, bo przecież tak jest wygodniej. Nadal mam zdjęcie, które zrobiłem sobie z Nią na imprezie Mogilskiej. Czasami, gdy czuje się tak bardzo samotny oglądam je, popijając browara i zaciągając się z fajki. Zasypiam patrząc się na Jej cudowny uśmiech. Gdyby nie sny…Tak często przychodzi do Mnie w snach.

Ech…Kobiety! Nie da się bez Was żyć. I za to Was nienawidzę…i za to Was kocham.

P.S.
Dam Wam taką małą wskazówkę. Chciałem kiedyś w ten sposób zrobić na Niej wrażenie, ale za nim się odważyłem i za nim zdobyłem jej adres, Ona już z kimś była. Więc zróbcie tak jak Wam radzę. Zamówcie bukiety róż w kwiaciarni. Po parę bukietów w różnych kwiaciarniach. Ilość zależy od Waszych możliwości finansowych. Powinno ich być przynajmniej z pięć. Umówcie się z kwiaciarniami by wysłały je do domu Waszej ukochanej. Wszystkie tego samego dnia, ale o różnych godzinach. Efekt powinien polegać na tym, że dziewczyna, co chwilę będzie otwierać drzwi by odebrać kolejny bukiet róż. Do jednego z Nich dołączcie w kopercie bilet do kina. Oczywiście miejsce obok wykupcie dla siebie. Niech to będzie seans, który odbędzie się za kilka dni. Nie powinien być bardzo odległy w czasie, bo Wam dziewczyna zwariuje z oczekiwania. Na sam seans najlepiej spóźnijcie się chwilkę. Niech czeka zniecierpliwiona. Byle nie za długo, akurat tak jak reklamy przelecą. Oczywiście miejcie ze sobą kolejny bukiety róż. Powodzenia!

David Aames




Kobiety. Pomijając alkohol jesteście najważniejsze w Moim życiu. Nie mógłbym bez Was żyć. Kocham się z Wami pieprzyć, bzykać, jebać, dupczyć, ruchać, czyli po prostu bawić się w najstarszą grę świata - „wyjmowanki-wkładanki”. Nigdy nie chciałem żadnej z Was urazić. Wszystkie byłyście dla Mnie najpiękniejsze, istnym spełnieniem marzeń. Każdą z Was kochałem uczuciem prawdziwie mocnym. Przynajmniej w momencie, kiedy Nasze ciała wirowały w cielesnej ekstazie. Wszystko byłem w stanie dla Was zrobić. Najebać tamtemu kutasowi? Nie ma problemu. Naszczać strażnikowi miejskiemu na spodnie? Już wyciągam fujarę. Kupić kilka litrów wódki? Moja karta płatnicza właśnie przechodzi przez terminal. Spalałem się, starając się Wam dogodzić. Chciałem by każda z Was, bez wyjątku, zaznała rozkoszy orgazmu. Seks jest nektarem bogów. Kiedy dwa ciała łączą się w jedno, próbując wykrzesać jak najwięcej przyjemności dla siebie, wtedy otwierają się wrota nieba. W niektórych religiach wierzono, że poprzez cielesne doznania jesteśmy w stanie dotknąć Boga. Ja wiem, że tak jest…za każdy orgazmem odpływałem, coraz głębiej w krainę odmiennych stanów świadomości. Przecież nie ma niczego piękniejszego niż kobieta i mężczyzna, którzy odkrywają swoje ciała. Uczyć się jak sprawić drugiej osobie niczym nieskrępowaną przyjemność. Nie żądać niczego w zamian. Czerpać satysfakcję z jęków rozkoszy drugiej osoby. Delektować się kobiecym zapachem. Nie rozumiem, czemu jeszcze nikt nie wpadł na pomysł by butelkować ten zapach. Zamówiłbym cała linię. Nic tak nie sprawia, że mój kutas stoi na baczność, niczym faszysta przed Hitlerem, jak najsłodszy, najbardziej intymny zapach kobiety.


Jesteśmy zwykłymi zwierzętami, które pragną jedynie zaspokoić swoje potrzeby. Kojarzycie piramidę Maslowa? By dotrzeć do potrzeb wyższego szczebla takich jak potrzeba samorealizacji czy potrzeba miłości należy najpierw zaspokoić potrzeby niższego rzędu. Czyli mowa tutaj o jedzeniu, piciu no i o potrzebach seksualnych. Więc pieprzmy się, aż do utraty tchu. Na Moim materacu, na biurku Maliny, na łóżku Pileckiego (przepraszam za te plamy), w łazience pod prysznicem, na stole w kuchni czy u dziewczyn w pokoju na kocyku. Nie ma chyba miejsca na Mogilskim, którego bym nie sprofanował swoją spermą. A później wyczerpanym zasnąć z kutasem w cipce. Piękne! Nad ranem obudzić się, ze stojącym na baczność fiutem i pieprzyć Ją, aż do przebudzenia. Mruczeć Jej do ucha. Następnie pocałować czule w usta. Wyrazić całą swoją miłość w tym pocałunku. Dać wyraz uwielbienia i pójść zrobić tosty z serem. To jest niesamowite jak bardzo zmieniły się dzisiejsze kobiety. Kiedyś standardem było wypalić fajkę po seksie…(kurwa chce mi się palić. Poczekajcie pójdę tylko po Black Devil’a)
...dzisiaj każda z Was chce by jej zrobić tosta z serem. Kiedy nad ranę robię tosty z serem, to wiadomo, że parę godziny wcześniej, gdzieś tutaj odchodziło nieziemskie jebanko. A ja nigdy nie mam dość. Kiedyś spędziłem z dziewczyną 24 h w łóżku. Rżnęliśmy się z częstotliwością, co pół godziny. Pod koniec strzelałem powietrzem, a mój huj zawstydziłby czerwonością nos Rudolfa. To były piękne chwile.


W moim życiu nie przydarzy mi się już nic wspanialszego. Chociaż czasami nachodzą Mnie takie popierdolone myśli. Czy nie czas znaleźć sobie, jakąś Wenusjankę, z którą mógłbym przepieprzyć resztę życia. Kobietę, z, która mógłbym pić, aż do wschodu słońca. Tańczyć do upadłego w Kitschu, a później wygłupiać się w drodze do domu. Kobietę, która miałaby tak samo wyjebane na życie jak ja. Po prostu znaleźć swoją Karen i nie spierdolić tego. Kilka takich Kobiet w życiu spotkałem. Prawie się w Nich kurwa nie zakochałem. Pytanie tylko czy naprawdę tego chcę? Czy jestem gotów porzucić życie szczęśliwego singla bez zobowiązań? Hmm…po głębszym zastanowieniu odpowiedź brzmi: Ni kurwa huja ! :)

Ech…Kobiety! Nie da się bez Was żyć. I za to Was nienawidzę…i za to Was kocham.

P.S
A teraz taka mała porada od Hanka. Dajcie swoim kobietom odrobinę przyjemności. Zapraszam Was na mini kurs cipko-smakosza. Nie ma niczego bardziej zajebistego niż pokazać swojej kobiecie, dlaczego miłość mówi po francusku. Czas wyruszyć w podróż ku południowym granicom. Zacznijcie od wewnętrznej strony ud. Całujcie posuwając się coraz to wyżej. Jest takie miejsce, które sprawia, że Kobiety robią się w sekundę mokre. To między cipką, a miejscem gdzie zaczynają się uda. Całujcie je, liżcie i nadgryzajcie. Podniecona? Teraz wracamy tą samą drogą do dołu tylko przerzucamy się na drugą nogę. Czas zająć się masażem serca, które bije między Kobiecymi nogami. Aaaa…właśnie. Taka mała uwaga dla Kobiet. Kurwa mać! Lata, 80 kiedy modne były wielkie bushe na zawsze się skończyły. Nawet lata 90. Gdzie goliło się cipkę w pasek minęły bezpowrotnie. „Na pusi golą się na całym świecie.” Naprawdę nie ma nic przyjemnego w lizaniu trawnika. Zresztą tym lepiej dla Was, bo cała przyjemność dochodzi do wnętrza. Wracając do tematu…Musicie to kochać. Bez udawania. Liżcie Ją, jakby od tego zależało Wasze życie. Niczym zgoniony pies, który dorwał się do miski z wodą. Od dołu, aż po czubek własnego nosa. Tak ma latać Wasz język. Nie zapomnijcie kurwa o łechtaczce. Jebać punkt G. To właśnie łechtaczka jest jedynym narządem ludzkiego ciała, którego funkcją jest tylko i wyłącznie dawanie rozkoszy. Więc dajcie jej kurwa tą rozkosz. Nadgryzajcie, ssijcie, całujcie, róbcie wszystko byleby Wasza Kobieta była z Was dumna. Teraz czas na Wielkie Wejście. Włóżcie w Nią język. Rżnijcie Ją językiem. Wsadzajcie i wyciągajcie. Pamiętajcie, że Wasz język ma jedną jedyną przewagę nad Waszym kutasem. Może obracać się. Więc dookoła po ściankach tej kochanej, soczystej cipki. A na koniec czas użyć paluszków. Najpierw jednego, a później drugiego …kurwa nie zapominaj dalej Jej lizać! To, że do gry weszły paluszki, nie znaczy, że możesz dać sobie spokój z językiem. On ma cały czas pracować. Odpocząć będziecie mogli dopiero, kiedy Wasza Kobieta będzie zaspokojona i przeżyje swój upragniony orgazm. Smacznego!

Hank

poniedziałek, 7 grudnia 2009

The End of the World Party

Egzamin z życia. Zaczęła się matura. Ze znaną sobie lekkością lałem na nie ciepłym moczem z góry do dołu. Śmieszyli Mnie Ci ludzie, którzy łykali tabletki na uspokojenie, wlewali melisę do herbaty czy wydeptywali ścieżkę na korytarzu. Od zarania dziejów wiadomo przecież, że najlepszym „odstresowaczem” jest seks i alkohol. Wystarczy 50 zł na flaszkę dobrej wódki lub na blowjob’a w Markizie i można na luzie pójść i napisać to gówno. Jednak ani wrodzony optymizm, ani te drobne przyjemności nie pomogą, jeśli wkurwi Cię kobieta. Już nawet nie pamiętam, o co poszło. Stawiam, że o jakąś totalną bzdurę. Pokłóciliśmy się. Na korytarzu przed salą gdzie za 30 minut mieliśmy pisać historię. Musiał minąć ponad kwadrans mojego bezczynnego siedzenia nad arkuszem bym mógł się uspokoić, oczyścić umysł i zająć się rozmyślaniem nad, „o co kurwa chodzi autorom zadania.”. Postanowiłem zacząć jej unikać i dobrze to na moje wyniki wpłynęło.

Z tamtą też przestało mi się układać. Ona pragnęła ode Mnie czegoś, czego nie mogłem Jej dać. Chciała po prostu ze Mną być. A Ja nie chciałem być z nikim. Nawet ze samym sobą. Ostatni raz poszliśmy do parku na wino. Wracając usiedliśmy sobie na chodniku. Zaczęliśmy rozmawiać. Wiedziałem, do czego zmierza. Uciąłem temat i obiecałem, że już więcej nie będę Jej nękał i dam Jej spokój. Pocałowałem Ją na pożegnanie. Ten ostatni raz. Jeśli była z tego powodu smutna czy zawiedziona to doskonale to maskowała.

Przyszedł dzień, w którym mieliśmy odebrać wyniki naszych egzaminów. Jechałem autobusem z Pileckim i pierwszy raz zacząłem się denerwować. Mój żołądek skurczył się do wielkości orzeszka ziemnego i zaczął odbijać się po wszystkich kątach. Podpisywanie tych wszystkich papierów by odebrać dyplom trwało w nieskończoność. Ale radość, jaką poczułem, kiedy zobaczyłem wynik wynagrodziła wszystko. Wybiegłem przed szkołę, rzuciłem się na kolana i darłem się w niebogłosy. To trzeba opić. A tego dnia szykowały się ,aż dwie imprezy. Pierwsza u Mnie w domu, bo moja mama-nauczycielka organizowała grilla dla znajomych z pracy. Druga to tradycyjne ognisko na zakończenie roku szkolnego u Magdy na działce. Postanowiłem zaliczyć dwie imprezy. Uprzedziłem moją dziewczynę jak i innych znajomych, że mogę się spóźnić. Większość z ludzi, którzy przyszli na grilla do Mnie do domu to byli moi ulubieni nauczyciele. Moja polonistka z gimnazjum i historyk z liceum. Oczywiście zaczęli się pytać o moje wyniki, a kiedy pokazywałem dyplom byli ze Mnie dumni. Po kolei mówili, że teraz każda uczelnia stoi przed mną otworem. Każdy chciał się ze mną napić. Wódka lała się strumieniami. Przyszły też dyrektorki. Kiedy Mnie zobaczyły, udały groźna minę „ Jak to tak? To Młody z Nami pije?...A no tak. Ty już nie jesteś Naszym uczniem. Polejcie Mi i Młodemu baniaka”. I tak siedzieliśmy, rozmawialiśmy i piliśmy. A mój telefon, co chwilę wibrował. Dziewczyna, przyjaciele, znajomi. Coraz bardziej bełkocząc odpowiadałem, że się kiedyś w końcu pojawię. Ale wcale nie chciałem tam jechać. Z moją polonistką otworzyliśmy kolejną flaszkę. Z błahych spraw przeszliśmy na rozmowy o życiu i jego sensie. Między krytyką jednego filozofa, a wychwalaniem innego, zadała mi pytanie, które Mnie całkowicie zaskoczyło. „Czemu jesteś z tą dziewczyną?”. Nie potrafię jej zacytować, ale ogólny sens był taki, że nie jest odpowiednią osobą dla Mnie. Całkowicie się różnimy i bardzo grzecznie mówiąc, uważa ją za mało inteligentną życiowo.

Ludzie zaczęli się zbierać i impreza przenosiła się do Neo
(Wtedy jeszcze nazywało się to Pompon - David Aames). Stwierdziłem, że to dobry moment by jednak pojechać na drugą imprezę. Na całe szczęście przyjechał po Mnie Beny z Baczykiem. Film powoli zaczynał mi się urywać. Pamiętam, że wsiadłem do auta uderzając łbem o drzwi. Krajobraz za oknem przesuwał się w nienaturalnym rytmie. Zatrzymaliśmy się koło Gromady by uzupełnić zapasy w pobliskim sklepie. Baczyk zobaczył swoją byłą dziewczynę z jakimś kutasem i się mocno wkurwił. Stwierdził, że musimy się ostro najebać i porozmawiać od serca. To doskonale wpisywało się w mój plan na ten wieczór. Dotarliśmy na ognisko, a ja pijackim bełkotem zacząłem przekazywać pozdrowienia od nauczycieli. Wzrokiem szukałem Mojej dziewczyny. Chciałem się z nią przywitać, przytulić ją i pocałować. Zapomnieć o tym całym gównie, które jest między Nami. Tak to bywa, kiedy się człowiek ostro napierdoli. Nie myśli racjonalnie i chce się z każdym zapoznawać i godzić. Jednak, kiedy napotkałem Ją wzrokiem i zobaczyłem Jej minę, wszystko to mi przeszło jak za dotknięciem pierdolonej czarodziejskiej różdżki. Pretensje, ciągle tylko pretensje. O to, że tak późno przyszedłem, że się najebałem, że się dobrze bawiłem, a Ona czekała, że się przywitałem najpierw z kumplami, a nie z Nią i pewnie też o to, że w ogóle żyje.

Nic innego mi nie zostało jak pić dalej. Browar w rękę i tańczymy przy ognisku. Szukamy zaginionych kluczy Baczyka. Rozbijamy namiot. Parę kolejnych baniaków chlust w ryło. Rozkładamy namiot jeszcze raz, bo stoi krzywo i nie możemy znaleźć wejścia. Poważne rozmowy z Baczykiem. Żaden z Nas nie zapamiętał z niej ani słowa. Ale mamy pewność, że była interesująca. Zeruje kolejnego browara. Świat przyjemniej wiruje wraz „Z Dymem…”, który unosi się znad ogniska. Wyruszam na poszukiwanie Mojej dziewczyny. Już dawno straciłem Ją z pola widzenia. Siedzi gdzieś w krzakach razem z całym „Sabatem” koleżanek. Jedna z Nich ma problemy sercowe i frustracje seksualne, więc reszta słucha i doradza. Poprosiłem Ją by do Mnie podeszła. Nie patrząc się nawet w Moją stronę powiedziała, że nie ma czasu. Stoję jak ten osioł przez pół godziny i czekam nie wiem, na co. W końcu podchodzi.

- Czego Ty chcesz ode Mnie?

- Przytul Mnie proszę…

- Nie widzisz, że jestem teraz zajęta

Odwraca się i odchodzi. Stoję w tym samym miejscu i wiem, że jeśli się zaraz czegoś nie napiję to zacznę wyć. Film mi się urywa…Siedzę przy ognisku. Buty prawie mi się stopiły, bo trzymam je za blisko żaru. Ona siedzi obok. Nie zwraca na Mnie uwagi. Zaczynam coś do Niej mówić. Nie pamiętam już, co. Kłócimy się. Mówię to, co myślę, co mi leży na sercu.

- Czemu My jesteśmy ze sobą? Zmarnowałem przez Ciebie dwa lata swojego życia.

Uderzenie w twarz. Widzę wszystkie gwiazdy, jakie świecą tej nocy. Zaczyna płakać i biegnie gdzieś w pizdu. Wstaję i podchodzę do Maliny.

- Kobiety są po to by je wyjebać, a później zostawić. Prawda Malina? Wyjebać i zostawić.
(Wydaje mi się, że to są Moje pierwsze słowa wypowiedziane na tym świecie – Hank)

Moi znajomi są zniesmaczeni. Próbują Mnie uspokoić. Prawie dochodzi do mordobicia. Tylko jeden Malina stoi po Mojej stronie. Idziemy razem przejść się po okolicy. Dochodzimy do innej grupy znajomych. Jedna para leży w śpiworze i się migdalą. Chłopak tej dziewczyny stoi nad nimi. Prosi ją by z nim porozmawiała. Ta odpowiada, że nie ma dla niego czasu. Słychać odgłosy stykających się języków. Ogarnia Mnie wściekłość. Mówię to, co myślę.

- Huj Ci w dupę dziwko
( To raczej Ja mówię, co myślę – Hank)

Gdzieś obok pies zaczyna szczekać. Rzuca się na siatkę i ujada.

- Malina odpierdolmy coś. Podpalmy tego jebanego psa

Malina zabiera Mnie stamtąd i wsadza do auta. Zawozi Mnie do domu.

Nad ranem umieram. Odwiedza Mnie ten skurwiel, na, którego wołają Kac. Wraz z Nim przychodzi Pan Moralniak. Dzwonię do wszystkich i ich przepraszam. Dzwonię też do Niej. Płaczę. Przepraszam. Błagam. Nie odzywamy się do siebie przez kilka tygodni. W końcu wyraża zgodę na spotkanie. Schemat niczym w tanim amerykańskim romansidle. Kwiaty, kolana, łzy. Prośba o kolejną szansę. Tandetne wyznania i słowa przeprosin. Nie potrafię Jej zostawić. Przyzwyczajenie jest silniejsze. Strach przed samotnością i nieznanym paraliżuje. Wydaje mi się, że nie wrócilibyśmy do siebie gdyby nie to, że po wakacjach zamieszkaliśmy razem w jednym mieszkaniu. Oczywiście nie w tych samych pokojach, ale widywaliśmy się codziennie. To był największy błąd w Moim życiu. Jeśli wydawało się Wam, że gorzej już być nie może to się mylicie. Było tragicznie…

Mogilska 8/9. Najpiękniejsze miejsce na świecie. Zamieszkaliśmy tam wszyscy razem: Ja, Malina, Pilecki, Blady, Oski, Jagoda no i Ona. Bardzo szybko zapoznaliśmy się z sąsiadami. Pierwsza impreza i już całe mieszkanie wypełnione ludźmi. Zdrowo się najebaliśmy. Noc spędziłem leżąc przy kiblu. Dopiero nad ranem doczołgałem się do łóżka. Wydawało się, że będzie pięknie. Zajebiści przyjaciele 24h na dobę i dziewczyna na mieszkaniu. Coś, o czym marzyłem od małego. Sex, drags & liquor czyli studenckie życie. Nic bardziej mylnego. Kiedy z kimś mieszkasz wychodzą jego najgorsze cechy. Poznajesz ludzi na wskroś. Moja dziewczyna okazała się pieprzoną księżniczką. Tak to już jest z tymi jedynaczkami. Nie sprzątała po sobie, naczynia zostawiała nieumyte w zlewie oczekując, że to Ja będę po Niej sprzątał. Kłóciła się ze swoimi kolegami z klasy i liczyła, że zawsze będę stał po Jej stronie. Mimo, że nie miała racji. Całymi dniami siedziała i się uczyła, mimo że była z AGH-u. A podobno to „UJ się uczy…”. Nie utrzymywała kontaktów z ludźmi z roku. Kiedy Ja wychodziłem spotkać się ze znajomymi na piwie, miała do Mnie pretensje, że Jej nie zabieram ze sobą. A Ja nie miałem na to ochoty. Źle się z Nią bawiłem. Dlatego przestałem się z nimi spotykać. Zostawałem w domu. Nie chciałem jednak też z Nią siedzieć. Zamykałem się w pokoju i oglądałem całymi dniami filmy
( To były dobre czasy. Tyle fajnych filmów obejrzeliśmy – David Aames).

Przez całe Liceum marzyłem by wyrwać się z Przemyśla i zamieszkać z Nią. Uciec od Jej rodziców. Cieszyć się sobą. Kochać się całymi dniami. Nie wychodzić z łóżka. Jeść lody waniliowe i oglądać stare filmy. Nic z tych planów nie wyszło. Jej pomysłem na ukaranie Mnie za moje wcześniejsze wybryki był całkowity ban na seks. A Ja o dziwo przyjąłem to z pokorą. Mimo, że brakowało mi ciepła. Zapachu kobiety. Żaru dwóch ciał. Pokoju wypełnionego zapachem potu dwóch splecionych ciał. Namiętności kotłującej się w okolicach podbrzusza. Pamiętam jedną imprezę zorganizowaną przez Pileckiego na mieszkaniu. Moja dziewczyna jak zwykle siedziała w swoim pokoju i się z Nami nie bawiła. A Ja w pokoju chłopaków piłem. Usiadła obok Mnie jedna z koleżanek Pileckiego. Była pijana. Zaczęła się do Mnie przytulać. Pozwoliłem Jej na to, samemu jednak się nie angażując. W pewnym momencie rozpięła mi spodnie i złapała Mnie za kutasa. Wspaniałe uczucie. Każdy facet wie, o czym mówię. Pierwszą moją myślą było by wszystkie te problemy popierdolić i zatopić się w tej chwili. Jednak otrzeźwienie przyszło bardzo szybko. Wyciągnąłem Jej rękę i przeprosiłem za to, że nie mogę się z Nią dzisiaj bawić. Poszedłem do swojego pokoju urżnąć się w trzy dupy. I ludzie dziwią się, że jestem teraz blisko alkoholizmu…

Wszystkie znaki na niebie wskazywały, że koniec tego związku zbliża się wielkim krokami. Jednak nikt nie spodziewał się, że wszystko pierdolnie z takim hukiem. Poszliśmy razem na urodziny Pielecha. Bawiliśmy się jak zwykle dość średnio. Wiele osób mówiło, że Mnie nie poznaje. Spoważniałem, przestałem się wygłupiać i tyle pić. Przy Niej zawsze się tak zachowywałem. A Ona piła i szalała. W pewnym momencie się rozpłakała. Uciekła do innego pokoju. Nie chciała ze Mną rozmawiać. Przesiedziałem kilka godziny i poszedłem do domu. Nie chciała ze Mną wracać. Nad ranem powiedziała Mi, że źle czuję się w tym związku. Chce odpocząć, zastanowić się, dać sobie chwilę czasu. Zgodziłem się. Nie ustaliliśmy żadnych zasad. Ale jedno było pewnie. Nadal jesteśmy razem.

Parę dni później pojechałem do Rzeszowa na konwent fantasy. Nie było Mnie przez cały weekend. Kiedy wróciłem postanowiłem z Nią jeszcze raz porozmawiać. Nie wiem, czemu, ale zapytałem się Jej, co by było gdybym spotkał kogoś na tym wyjeździe. Jakąś dziewczynę. Czy była by to zdrada gdyby się z Nią całował. Jej mina była dziwna. Mieszanka strachu, niedowierzania i zaskoczenia. Wtedy nie miałem pojęcia, czemu ta rozmowa tak na Nią wpłynęła. Prawdy dowiedziałem się później. Choć wiele znaków wskazywało na nią. Jak na przykład sąsiad, który przychodzi i pyta się Mnie czy to prawda, że nie jestem już ze swoją dziewczyną, że mamy jakieś problemy. Zastanawiało Mnie to skąd może wiedzieć, że coś się zmieniło. Powiedział tylko, że nie chce się mieszać w sprawy innych. Prawda potrafi przypierdolić Ci w szczękę z całej siły tak, że niebo pomyli Ci się z podłogą.

Nadeszły Jej urodziny i zorganizowała imprezę. To był zły dzień. Najgorszy dzień mojego pieprzonego życia. Zaczęło się od pojebanego sąsiada, który straszył ludzi bronią. Wisiał im kasę, której nie miał jak oddać. Jego współlokatorzy dowiedzieli się, że oszukał ich na czynszu i nie płacił od miesięcy właścicielowi. Postanowili siła go usunąć z mieszkania. Wezwali policję. W tym czasie u Mnie w mieszkaniu odbywała się impreza. Ja z poczucia obowiązku i lojalności siedziałem z sąsiadami i pomagałem im w tej „przymusowej” przeprowadzce. Dopiero po kilku godzinach, kiedy cała nieprzyjemna sytuacja dobiegła końca wróciłem na urodziny. Nie zdążyłem się napić nawet łyka piwa. Kiedy wszedłem do mieszkania Grzyb podszedł do Mnie i powiedział, że na Moim miejscu komuś by wpierdolił. Stwierdził, że powinienem się zająć swoimi sprawami i je uporządkować. Nie miałem pojęcia, o co mu chodzi dopóki nie wszedłem do pokoju Mojej dziewczyny. Tańczyła z jakimś facetem. W pierwszej chwili nie zauważyłem niczego niestosowanego. Ale miałem przeczucie. To wykręcenie się wnętrzności i spider-sense, który krzyczał, że coś jest bardzo kurwa nie w porządku. W sposobie ich tańca było coś nie tak. Zbyt intymny. Wpatrywali się sobie w oczy. Za bardzo przypominali parę. Postanowiłem zostać w pokoju i usiąść na krześle. Zapaliłem fajkę i skryty w cieniu obserwowałem
( Niczym Richard Gere w „Niewiernej” - David Aames). Nie wiem czy nie widziała, że jestem tym samym pokoju czy miała to po prostu totalnie w dupie. Czułem, że coś się wydarzy. Poszedłem do pokoju po kamerę. Postanowiłem uwiecznić to na taśmie filmowej, by nie miała możliwości kłamania jak to zawsze czyniła. A kłamać potrafiła pięknie. W pewnym momencie położyli się na łóżko. Bardzo blisko siebie. Położył Jej rękę na tali. Przytulił. Przystąpił do zdobywania 1 bazy. Założył włosy za ucho i pocałował. Ona to odwzajemniła. Wyszedłem i zaszyłem się w swoim pokoju. Postanowiłem pójść spać. Pierdolić Ją, imprezę i cały kurewski świat. Czy czuliście kiedyś ogromną złość, która trawi Wam trzewia? Uczucie totalnej bezsilności? Jakbyście spadali głową w dół na spotkanie z betonem? To nic w porównaniu z tym jak się czułem. Nie mogłem zasnąć. Musiałem coś zrobić.

Wróciłem do pokoju i podszedłem do łóżka, na, którym leżeli. Poprosiłem Ją na rozmowę. Wyszliśmy do łazienki. Zamknąłem za Nami drzwi.

- Co Ty kurwa robisz?

- O co Ci chodzi ?

Zauważyłem, że ma rozpięty guzik i rozporek. Wskazałem na niego palcem.

- Oj te spodnie tak mają. Same się rozpinają.

- Przestań pierdolić! Jak możesz mi to robić! Wiesz jak Ja się czuję? Jak kawał gówna.

- Nie wiem, o co Ci chodzi.

- NIE PIERDOL! KURWA! Nagrałem Was na kamerze. Wszystko tam jest.

- Nie Twoja sprawa, co robię! Nie powinno Cie to obchodzić!

- Jesteś taka sama jak wszystkie. Jesteś dla Mnie niczym! Jesteś ostatnią SZMATĄ!

Mocne słowa. Wiem. Ale kiedy ogarnia Cię pusta złość nie myślisz racjonalnie. Zaraz pożałowałem tych słów i zacząłem Ją przepraszać. Wpadła w furię. Zaczęła się rzucać po całej ubikacji. Nie chciałem Jej wypuścić. Znałem Ją i wiedziałem, że wybiegnie z mieszkania i będzie biec przed siebie, aż nie ochłonie. Bałem się, że coś się Jej stanie. Zaczęła Mnie bić pięściami po twarzy. Drapać paznokciami. Nie wytrzymałem i otworzyłem drzwi. Napierała na nie z całej siły, więc kiedy się otworzyły, straciliśmy równowagę i upadliśmy na podłogę. Zaraz pod nogi Jagody. Ta zawołała swojego brata i chłopaka. Podbiegli do Mnie, przypierdolili mi z bani i przygwoździli do ściany. Jagoda pobiegła za Moją dziewczyną by dowiedzieć się, co się stało. Kiedy wróciła, przedstawiając usłyszaną wersję wydarzeń, szczęka wypadła mi z zawiasów i z głośnym pierdolnięciem uderzyła o podłogę. Dowiedziałem się, że próbowałem zgwałcić w ubikacji własną dziewczynę. Podobno zacząłem Ją bić i walić Jej głową o deskę sedesową. Zadrapania na Mojej twarzy miały niby potwierdzać tą bujdę. Łysy-Gruby-i Brodaty zaczął Mnie napierdalać pięściami po brzuchu. Na ratunek przyśpieszyli mi koledzy. Próbowali Mnie wyrwać i uspokoić agresorów. Udało mi się uciec do kuchni. Pierwsza myśl – napadli Mnie – w Moim własnym domu- Ja jestem trzeźwy, a oni napierdoleni –Obrona konieczna. Chwyciłem za nóż i schowałem się za stołem.

- Chodź tu do Mnie skurwielu. No chodź!

Jedno czyste pchnięcie. Pamiętaj o przekręceniu noża by uszkodzić organy wewnętrzne. Grzyb zauważył, co chowam za plecami. Dobrze Mnie znał i wiedział, że jestem do tego zdolny. Stanął między Nami. Kazał tamtemu spierdalać. Zawołał resztę ludzi na pomoc. I taka patowa sytuacja trwała kilka godzin. Albo kilka minut. Poczucie czasu w takich momentach jest względne. Siedziałem za stołem w kuchni. Mój napastnik stał w korytarzu czekając na Mnie. Ludzie zaczęli przychodzić do Mnie, pytając, co się stało. Każdemu opowiadałem, co naprawdę się wydarzyło jak i też, o co jestem oskarżany. Nikt nie uwierzył w historię z gwałtem i pobiciem. Znali Mnie. Wiedzieli, że jestem pierdolnięty, ale nie jestem skurwysynem. Wszyscy trzymali Moją stronę. Przekonywali Jagodę by odwołała zlecenie na Mnie i kazała swojemu bratu stąd wypierdalać. W korytarzu pojawił się ten kutas, który migdalił się z Moją dziewczyną. Zrobiło mi się go nawet żal. Nie wiedział, co się kurwa dzieje. Nie wiedział, że dziewczyna, którą podrywał ma kogoś, że ten ktoś siedzi sobie obok. Kazali mu pójść, jeśli nie chce załapać w ryło. Poszedł. Dopiero, kiedy Moja dziewczyna uspokoiła się i otrzeźwiała, powiedziała jak było naprawdę. Rychło w czas…

W międzyczasie, rozmawiając z każdym uczestnikiem imprezy, dowiedziałem się prawdy. Przyszła do Mnie Karolina, przyjaciółka kamienicy i powiedziała, co wie. Kiedy Ja pojechałem do Rzeszowa, Jagoda z Moją dziewczyną urządziły imprezę. Alkohol i ogólny rozpierdol. Spiły się i zabawiały się z kolegami. Moja dziewczyna zaczęła całować Mojego sąsiada. Położyli się razem na łóżku. Nikt nie wie, co naprawdę się wydarzyło, ale On wyszedł dopiero nad ranem z Jej pokoju. Podobno mówił Karolinie, że spali ze sobą. Moja dziewczyna powiedziała Mu, że już nie jesteśmy razem. Wszystko zaczynało się układać w logiczną całość. Jej reakcja na moje dziwne pytania po powrocie z Rzeszowa. Pytania sąsiadów czy to prawda, że nie jesteśmy razem i hasła, że nie będą się mieszać w Nasze sprawy. Cała kamienica od tygodni plotkowała. Wszyscy wiedzieli, ale nikt nie chciał Mnie uświadomić. Zawołałem tego sąsiada do stołu. Był totalnie napierdolony. W takim stanie ludzie zawsze mówią prawdą. Albo przynajmniej hujowo kłamią.

- Zadam Ci jedno pytanie. Chcę znać tylko prawdę. Nic Ci nie zrobię. Rżnąłeś Moją dziewczynę ?

- Oj Przywalny…proszę nie pytaj Mnie o to.

- Jebałeś ją czy nie?!

- …

- Zapytam inaczej. Czy to, co mówią to prawda ? Czy było coś miedzy Wami ?

- Tak. Przepraszam Cię. Bardzo Cię przepraszam. Mogę już iść, bo mi nie dobrze?

Chyba tak właśnie czuł się Cezar dźgany przez Brutusa. Mogą Cię bić, pluć, obrażać, ale cios od najbliższej Ci osoby będzie krwawić obficie, a rana nigdy się nie zabliźni. Nad ranem przyszła Mnie przeprosić. Pokazałem Jej taśmę ze wczoraj. Nic nie powiedziała. Wiedziałem, że to już koniec. Ale co to za zabawa, kiedy umiera się krótko i bezboleśnie. Długa i bolesna agonia to jest dopiero fun. Powiedziała mi, że z tamtym facetem nic Ją nie łączy. Kilka dni później wracając do domu zobaczyłem jak idzie z tym kutasem za rękę. Mijali Mnie. Uśmiechała się do Mnie. Była dumna z tego, że widzę ich razem. Kolejny raz poczułem jakby ktoś przypalał mi jaja rozżarzonym węglem. Śledziłem ich. Widziałem jak się całują. Wróciłem do domu, zostawiłem torbę i wyszedłem na miasto zapierdolić się na śmierć. Po drodze spotkałem Ola, kumpla z roku. Postawiłem mu browara. Wyżaliłem mu się ze wszystkiego. Napierdoliliśmy się jak "dzikie świnie". On wrócił do domu, a Ja poszedłem w miasto. Spotkałem Malinę. Czy muszę mówić, że ze stanu „napierdolony jak dzika świnia” wstąpiłem w kolejny, którego nawet nie potrafię nazwać? Nad ranem wróciłem do domu. Otarłem się chyba o każda ścianę kamienic na Topolowej. Kilka razy wyjebałem twarzą w chodnik. W pewnym momencie usłyszałem głos w Mojej głowie.


- Wstawaj Cipo i weź się w garść!


- Co jest kurwa?!


- Czas skończyć to użalanie się nad sobą i zacząć kurwa korzystać z życia. Rozejrzyj się. Widzisz to? Kraków. To piękne, zajebiste miasto. Najpiękniejsze na całym pierdolonym świecie.


-?

- Chcesz znowu żyć pełnią życia? Pić, bawić się i zaliczać kolejne chętne Twego kutasa cipeczki? Carpe Noctem skurwielu!

- Kim Ty kurwa jesteś?

- Jestem Tobą! A właściwie najbardziej zajebistą wersją Twojej osoby. Mogę dać Ci to wszystko, o czym zawsze marzyłeś. Spełnić te Twoje fantazję, o których zawsze myślałeś waląc gruchę. Wystarczy, że pozwolisz mi przejąć nad sobą kontrolę! Chcesz tego głupi huju? No chcesz?!


- Tak !
( Nieeeee ! - David Aames)

- Mów mi Hank. Ciebie, Mnie i Naszego kutasa czeka „The Time of My life”.

W kilka dni później napierdolony i zjarany jebałem się z cipeczkami, nie używając nawet gumek. Uprawiałem seks, o jakim zawsze marzyłem. Kazałem Mojej byłej dziewczynie wypierdalać. Wyprowadzić się z mieszkania, gdyż zbliżały się wakacje. Po Jej rzeczy przyszedł ten kutas. Mimo, że obiecała Mi, że się u Nas nie pojawi. Chciałem rozkwasić Jego ryj o ścianę. Tylko na prośbę Oskiego nie zrobiłem Mu krzywdy. Oglądanie kolejnego odcinka „Buffy- Postrach Wampirów” było ważniejsze. Wtedy ostatni raz Ją widziałem. I mam nadzieję, że nie prędko zobaczę kolejny raz.

Skończyłem. Napisałem to. Brutalnie się z tego wszystkie wyspowiadałem. Teraz czas zamknąć ten popierdolony okres w Moim życiu raz na zawsze. Zapomnieć…Nie! Nie zapominać. Pamiętać, ale mieć to w dupie. Żyć dalej. Ci, którzy zapominają są skazani na popełniani ciągle tych samych błędów. Przepraszam, że nie byłem facetem za Jego nie brałaś. Starałem się…przynajmniej mam taką nadzieję, że się starałem. Życie to kurwa. Ale o tym już pisałem.


Teraz tonę w morzu bezsensownych cipek. Szukam bliskości w jednorazowych numerkach. Gardzę miłością. Unikam jak ognia związków. I na swój popierdolony sposób jestem szczęśliwy. Może nie jest to szlachetne. Może nie do końca jestem z siebie dumny. Ale jebać to…Żyje się tylko raz.


Mieszkam z najwspanialszymi ludźmi, jakich mogłem w życiu spotkać. Mamy nareszcie współlokatorki, o jakich zawsze marzyłem. Jesteśmy jedną wielką popierdoloną, kochającą się rodziną. Chcę Z Wami mieszkać do końca swojego pierdolonego żywota. Wydaje mi się, że to całkiem prawdopodobny scenariusz. Przecież jesteśmy w stanie wytrzymać ze sobą do końca 2012 roku :)


Kocham Was Mogilscy!


Dawid Przywalny
David Aames

Hank

czwartek, 12 listopada 2009

Je T'Aime...Moi Non Plus


We are deeply sorry for such a long break. We are coming right now…DJ spin that shit – Hank.


Powoli zbliżał się upragniony 29 sierpnia. W Przemyślu miała się pojawić już 28, ale późno w nocy. Zgodnie z obietnicą złożoną dwa miesiące wcześniej mieliśmy się spotkać jak tylko będzie ku temu możliwość. Niestety nie potoczyło się to tak jak planowałem. Już na dzień przed Jej oficjalnym przyjazdem straciłem z Nią kontakt. Abonent czasowo niedostępny. Podobnie następnego dnia i kolejnego…30 sierpnia sygnał był już normalny, ale nikt nie odbierał. Napisałem kilka sms-ów. Zero odpowiedzi. Przez cały czas przychodziły mi do głowy koszmarne wizje. Jakimś cudem dowiedziała się o tym, co stało się w Bułgarii i nie chce ze Mną rozmawiać…poznała kogoś innego i ma Mnie w dupie, a ja zmarnowałem całe wakacje…

31 sierpnia Janek organizował na pożegnanie wakacji imprezę u siebie w domu. Próbowałem kolejny raz dodzwonić się do Niej…i kolejny raz odezwał się metaliczny głos oznajmiający, że abonent jest poza zasięgiem. Napisałem sms-a, że wybieram się do Janka i będę tam na Nią czekał. Nie dostałem raportu. Poszedłem na imprezę. Każdy pytał się Mnie gdzie jest Ewa, bo podobno już wróciła i powinna już tu być. W pewnym momencie skończyły mi się zarówno pomysły jak i cierpliwość. Ukojenie odnalazłem w starym, dobrym dnie butelki. Totalnie najebany postanowiłem wrócić do domu. Ci, którzy wiedzą gdzie mieszkam zdają sobie sprawę, jaki to ogromny wysiłek dla naprutego. Gdzieś w okolicach mostu dostałem raport doręczenia. Włączyła telefon. Po dość długiej próbie komunikacji z moim telefonem udało mi się wykręcić numer. Abonent….Kurwa! Dostała mojego sms-a i wyłączyła telefon. Mam przejebane. Wróciłem do domu i walnąłem na wyro, Mamo.

Obudziłem się rano na mega kacu i ubrałem w garnitur, jako, że był to 1 września i trzeba było się pokazać w szkole. W klasie siedziałem jak na szpilkach, myśląc jedynie o tym by wyjść i móc jej poszukać. Po 45 minutach wychowawca skończył i wyszedłem przed szkołę. Wzrokiem szukałem jej pośród tłumu uczniów. W końcu ją zobaczyłem. Jej uśmiech zbił Mnie z tropu. Rzuciła mi się w ramiona. Czyżby o niczym nie wiedziała? Nie była na Mnie zła? Poszliśmy na kawę do La Costy. Pamiętam, że obsługiwał Nas Czarny, którego jeszcze wtedy nie znałem. Pamiętam też, że stał tam gdzieś z tyłu Obler. Jego też wtedy nie kojarzyłem. Gdyby wtedy opowiedział mi swoją historię, pokazał, jakie życie jest naprawdę. Pewnie bym nie posłuchał. Każdy musi sam przeżyć skopanie swojej dupy.

Długo rozmawialiśmy. Opowiadaliśmy sobie nawzajem historie z wakacji. Jej tłumaczeniem, dlaczego nie odbierała telefonu było to, że była zmęczona po długiej podróży. Spała całymi dniami. Podobno ojciec wyłączył telefon, bo nie chciał by jej przeszkadzano Przyniosłem ze sobą zdjęcia z Bułgarii. Oglądając je od razu zauważyła pewne rzeczy. „Spodobałeś się tej dziewczynie”. Nie pozostało Mi nic innego jak powiedzieć prawdę. Przynajmniej do tego momentu, o, którym wszyscy wiedzieli. Nie zrobiło to na Niej wrażenia. Jedynie się uśmiechnęła. Później słyszałem różne rzeczy na temat tego, co robiła w Londynie. Wtedy nie dawałem im wiary…dziś patrzę się na to pod zupełnie innym kątem.

Wydawało się, że wszystko będzie w jak najlepszym porządku. I przez pewien czas tak było. Pamiętam, kiedy zaczęły się pierwsze problemy. 14 Października w Dzień Nauczyciela. Ze łzami w oczach powiedział mi, że nie możemy się już więcej spotykać. Jej ciotka, która uczy w Naszej szkole, doniosła o wszystkim rodzicom. A, że nie lubi Mnie ani Mojej matki, która również jest nauczycielką w tej samej szkole, rodzice zabronili jej się ze Mną spotykać. Do dziś jest to dla Mnie nie zrozumiała sytuacja. Jak można być takim pojebem? Postanowiliśmy się nie pokazywać na forum szkolnym i ukrywać Nasz związek. Spotykanie się potajemnie na końcu korytarza, w szatni czy w tysiącu innych dziwnych miejscach działało bardzo podniecająco. Do dziś lubię takie zabawy w chowanego ;)

Po pewnym czasie sytuacja wróciła do normy. Zacząłem nawet przychodzić do Niej do domu. Nie było mowy o tym by to Ona przyszła do Mnie. Nienawidziłem tych odwiedzin. Wzrok jej matki docierał do szpiku w Moich kościach. Siedzieliśmy w jej pokoju i oglądaliśmy telewizor lub po prostu rozmawialiśmy. Co jakiś czas odbywała się kontrolna wizyta pod pretekstem „Czy nie chcecie czegoś do jedzenia, picia itp.”. Jej matka nigdy nie pukała i zawsze wchodziła szybkim krokiem, otwierając nagle drzwi. Wychodzą zostawiała je za każdym razem otwarte na cała oścież. Raz nakryła Nas na niewinnych zabawach w stylu „mam rękę w Twoich majtkach”. Jej mina mówiła wszystko. Za karę nie mogła się ze Mną widzieć przez dwa tygodnie, nie mówiąc już o moralizatorskich gadkach. (Typowy przykład skrajnego O.Z.N – Hank). Jej ojciec była naprawdę porządnym gościem. Myślę, że dogadałbym się z Nim w wielu życiowych kwestiach. Szkoda tylko, że to nie On nosił w tym domu spodnie.

I tak trwał Nasz związek mimo przeszkód napotykanych, co krok. I z każdym dniem coraz bardziej zatracałem się w nim. Przyszedł koniec roku, a Ja organizowałem sylwestra. Pojawiło się paru Moich znajomych i dzięki paru kłamstwom i zmyślaniu przyszła też i Ona. Wiele osób bardzo miło wspomina tego sylwestra. Ja również. Gdzieś po 23 zabrałem Ją razem z winem, serem pleśniowym i winogronami do sypialni. Jedliśmy i popijaliśmy te pyszności. Zaczęliśmy się całować i przytulać. Zaproponowała mi byśmy właśnie teraz zrobili „To”. I o dziwo odmówiłem. Nie wiem…nie chciałem by to tak wyglądało. Wolałem by było to jakieś bardziej romantyczne, przy kolacji, świecach. Bałem się też, że ktoś może w każdej chwili wejść. (Czy mówiłem Ci już, jakim głupim kutasem jesteś? – Hank). Obraziła się na Mnie. Myślała, że to Ona jest powodem mojej odmowy. Dopiero po północy zdołałem wytłumaczyć Jej, że tak nie jest. Jednak wylądowaliśmy w łóżku. Choć nie uprawialiśmy seksu. Wtedy też poznałem jej pierwsze opory. Nie lubiła zabaw oralnych. Jak można tego nie kochać? Wiele takich „zabaw” musiało minąć by pozwoliła mi wyruszyć w kierunku południowych krain.

Podczas tego sylwestra można było bardzo dobrze zauważyć różnicę między Naszymi rodzicami. Kiedy Moi rodzice wrócili z imprezy, Ojciec znalazł kolczyk w sypialni. Zapytał się Moich znajomych czyj on jest. Kiedy powiedziano mu, że należy do Mojej dziewczyny i żeby lepiej Nam nie przeszkadzać, bo właśnie zabawiamy się w Moim pokoju, zaśmiał się jedynie i poszedł spać. Myślę, że Jej matka w takiej sytuacji zaczęłaby już dzwonić na policję.

Mijały kolejne miesiące, a Nasz związek się umacniał. Wielokrotnie przydarzały się Nam sytuację, w, których mogliśmy pójść do łóżka. Lecz ja za każdym razem odmawiałem. Za to do perfekcji doprowadziliśmy swoje około-łożkowe zabawy. Muszę jej to przyznać. Miała piękne stópki, z, którymi potrafiła wyczyniać cuda, doprowadzając Mnie do szału.

I pewnego razu złamałem się. Nie potrafiłem jej odmówić. Uprawialiśmy seks. Nie było to tym, o czym myślałem. Może każdy pierwszy raz tak wygląda? Może to przez Nią? Może to Ja? Nigdy już się tego nie dowiem. Pierwszy raz jest tylko raz. Kolejne Nasze razy też nie zachwycały. Bardzo zawiodłem się, co do tej całej instytucji zwanej „seksem”. Nie było w tym magii, namiętności. Był jakiś takich grzeszny. Pod kołdrą, po ciemku, pełen wstydu. Brak było cieszenia się swoimi ciałami i odkrywania zakamarków seksualnej cielesności. O wiele bardziej lubiłem te Nasze około-łożkowe zabawy. Seks Mnie rozczarował. Teraz, kiedy już próbowałem tego z innymi kobietami, wiem, że to była Jej wina. Moja? A może Nasza? Oczywiście zdarzały się lepsze momenty. Ale nie warto o tym nawet pisać. To nic w porównaniu z tym, czego doświadczyłem z innymi kobietami…

Miłość pod względem chemicznym trwa podobno rok, czasami półtora roku. Tak było i w tym przypadku. Po tym czasie zaczęły się problemy między Nami. Pamiętam pierwszą poważną kłótnię. Jak to zwykle bywa z poważnymi kłótniami, rozeszło się o zwykłą pierdołe. Niestety z Mojej winy. Wybraliśmy się na urodziny do Magdy (Tej od grzybobrania – Hank). Mam bzika na punkcie kobiecych nóg. Poprosiłem ją by przyszła w sukience/spódnicy. Pojawiła się w spodniach. I to zepsuło Mój humor. Bzdura, wiem. Ale czasami facet też zachowuje się jak kobieta. Wielka zadyma, która rozwaliła praktycznie całą imprezę. I z czasem było coraz gorzej. Kłóciliśmy się prawie na każdym kroku. Z Mojej czy Jej winy. Jednym z gorszych był kolejny sylwester. Ten u Pileckiego. To stąd wzięło się, że najebany walę głową w ścianę. Ale najgorsze było przed Nami.

Zbliżała się matura. Ona siedziała cały czas w domu, ostro kując. Nie miała czasu się ze Mną spotkać nawet na weekendach. Ja jak to mam w zwyczaju totalnie to olewałem. Nie uczyłem się, piłem i imprezowałem. Pewnego razu poszedłem z Maliną i Benym do parku na „Wino” tudzież „Komandosa”. I poznałem Ją. Piękną, kruczo czarną, z mocnym makijażem, małą ghotkę. Od pierwszej chwili wiedziałem, że mam ogromną ochotę na Sarnę. Tak bardzo brakowało mi ciepła, dotyku i zapachu kobiety. Z parku przenieśliśmy się pod most. Wypiliśmy, co mieliśmy wypić. Reszta poszła, a myśmy zostali. Pociągnęła Mnie za mój medalion i swoim słodkim głosem zapytała „A co Ty tutaj masz?”, po czym wbiła się w Moje usta. Spędziliśmy wieczność pod tym mostem. Miała podniecająco przykrótką spódnice i drżała za każdym razem, kiedy Moje dłonie wędrowały pod nią. Co chwilę szeptała mi do ucha, jaki to jestem zajebiście przystojny i jak mimo starań nie może mi się oprzeć. Zostawiła mi chyba z tysiąc malinek, tłumacząc się, że jest małym wampirkiem i łaknie krwi. Zgrzeszyłem po raz drugi. Ale tym razem z premedytacją. Z całą odpowiedzialnością i z przyjemnością, jaką można z tego czerpać. Kolejne dni jedynie utwierdziły Mnie w przekonaniu, że nie mam, co żałować.


29 marca 2007 roku w nieistniejącym już kinie „Kosmos”, (Kochałem to kino. To tam oglądałem swój pierwszy film „Króla Lwa” – David Aames) odbyła się premiera filmu „Z Dymem…”, którego byłem współtwórcą. Mimo usilnych próśb, Moja dziewczyna nie pojawiła się. Wiedziała, że jest to bardzo ważne wydarzenie w Moim życiu. Możliwe, że nawet najważniejsze. Tłumaczyła się tym, że premiera jest w czwartek, a Ona w piątek ma niemiecki, z którego może zostać zapytana. Pierdolenie bzdur! Gdybym to ja był na Jej miejscu, przyszedłbym choćbym jutro miał nawet i samą maturę. Jej strata. Za to ku Mojemu zaskoczeniu przyszła do kina Sarna. Siedziała tylko jeden rząd ode Mnie. Słyszałem jej śmiech i widziałem jej łzy, które spływały jej po policzkach podczas oglądania „Anioła Stróża” (Nowelkę, w, której występowała Twoja dziewczyna. Jakie to chore. Podoba mi się to!- Hank). Pamiętam, że pisząc scenariusz do tej nowelki, a później kręcąc ją myślałem sobie, że będę czuł się dumny i spełniony, jeśli chodź jedna osoba zacznie płakać. Nigdy bym nie pomyślał, że życie zaskoczy Mnie właśnie w taki sposób.

Minął marzec, kwiecień i rozpoczął się maj. Przez ten czas ani razu, poza kilkoma minutami na przerwach nie widziałem się z ?Moją? dziewczyną. Za to, co jakiś czas widywałem się z Sarną. W parku, pod mostem, na rynku, gdziekolwiek…Można było to już nazwać romansem. Podobało mi się to. Miałem to, czego pragnąłem, a Sarna też nie narzekała. Była szczęśliwa. Też miała pisać maturę w maju. Olewała to na równi ze Mną. Chodź czasami musiałem ją pocieszać. To mi wychodziło najlepiej. Matura zaczynała się zaraz po długim weekendzie majowym. Pamiętam jak kiedyś wyobrażałem sobie te parę dni przed. Napiję się, pójdę na imprezę, będę uprawiał seks. Wszystko byle się wyluzować przed tym gównem. Miałem nadzieję, że zrobię to wszystko ze swoją dziewczyną. Nie było o tym mowy. Nawet na 24 godziny przed, ona siedziała z nosem w książkach. Więc byłem zmuszony wyruszyć samotnie w miasto. Choć może nie tak do końca samotnie…

PS. Pewnie zauważyliście, że ten tekst pisany jest w dużej mierze w stylu Hanka. Zaczyna On już przejmować nade mną całkowitą kontrolę…

Dawid Przywalny

P.S. I nie mów, że Ci się to nie podoba hujku :]
Hank

Ciąg Dalszy Nastąpi

Dawid Przywalny
Hank
David Aames

czwartek, 30 kwietnia 2009

I love you…Nor do I

Wiedziałem, że przyjdzie kiedyś taki dzień, kiedy będę musiał ukoić własne sumienie i przyznać się do Moich grzechów. Do tej całej przemilczanej prawdy. Ukrócić plotki i domysły. Przyznać się, spróbować wyjaśnić, a zarazem zrozumieć i przede wszystkim…zapomnieć. Zabawne, zważywszy na fakt, że nie wierzę w instytucję spowiedzi. (Cut that shit out and get to the point! – Hank). Masz rację…przed nami dużo pisania, a noc już nie młoda. Zacznijmy więc od początku…

Poznałem Ją 10 czerwca 2005 roku. Impreza jakich wiele było w tamtym czasie. Ta akurat miała miejsce w domu Mojego kumpla Kamila. Z tego powodu pojawiło się na niej sporo osób, których nie znałem. Między innymi Ona. Znałem Ją z widzenia, chodziliśmy w końcu do tej samej szkoły. Ale jakoś nigdy wcześniej nie zamieniłem z Nią ,ani jednego słowa, wyjąwszy składanie świątecznych życzeń. Moje myśli zaprzątała wtedy inna dziewczyna…Annamaria było Jej na imię (Ta jedyna, która Ci się wymknęła, co? – Hank). W każdym razie na tej imprezie byłem bardziej skupiony na alkoholu i nagrywaniu całej zabawy na kamerze, niż na otaczających Mnie ludziach. Nie pamiętam czy to Ja pierwszy rozpocząłem rozmowę czy może inicjatywa leżała po Jej stronie. Kilka standardowych pytań, gadka-szmatka i parę piosenek razem przetańczonych. W pewnym momencie powiedziała, że musi wracać do domu. Zdziwiłem się bardzo, bo było ledwie parę minut po północy. No cóż…zaoferowałem się, że Ją odprowadzę. Wyszliśmy z mieszkania i czekaliśmy na transport przed blokiem. Jako, że miło szumiało mi już w głowie, straciłem wszelkie zahamowania i zrobiłem krok w Jej stronę. Spróbowałem Ją pocałować. Pamiętałem o zasadzie, że mężczyzna skraca dystans o 90 % i czeka, aż dziewczyna pokona resztę drogi. Ku mojemu zdziwieniu nachyliła się i zaczęliśmy się całować. Było całkiem miło, to muszę przyznać. Bez żadnych fajerwerków, ale miło. Po chwili odsunęła Mnie, poprawiła sukienkę i powiedziała, że wystarczy. Poprosiła Mnie bym odsunął się od ulic, gdyż zaraz przyjedzie po Nią samochód. Zdziwiła Mnie ta cała maskarada, ale odszedłem parę kroków. Po paru minutach podjechał samochód, do, którego wsiadła. Kierowca, którym była Jej mama, przenikliwym wzrokiem zlustrował okolicę. Nie zauważywszy nikogo, odjechały. Grzecznie, trochę się zataczając ,wróciłem na miejsce imprezy. Nic ciekawego się już tego wieczoru nie wydarzyło.

Spotkałem Ją następnego dnia na szkolnym korytarzu. Zamieniliśmy jedynie parę słów. Nie zobaczyłem w Jej oczach iskierek, więc stwierdziłem, iż wydarzenia tamtej nocy były jedynie nic nieznaczącym incydentem. I tak myślałem, aż do czasu kolejnej imprezy. 17 czerwca w restauracji „Barcelonka” (Bardziej bym to nazwał speluną na świeżym powietrzu –Hank), Mój późniejszy przyjaciel Beny, organizował swoje imieniny albo urodziny. Jak zwykle usiadłem sobie między znajomymi i uzupełniałem niedobory alkoholu we krwi. Jako, że Beny chodził z Nią do tej samej klasy, również i Ona została zaproszona na tą imprezę. Miło była Ją zobaczyć, ale nie próbowałem nawiązać dłuższej konwersacji. Impreza podzieliła się na stoliki, przy których się piło oraz na taras, gdzie było miejsce do tańczenia. Po pewnej chwili zobaczyłem Ją opierającą się o balustradę i patrzącą się na Mnie. Zapytała się czy bym nie przyszedł na górę zatańczyć. W tym momencie zobaczyłem w Jej oczach to coś. To, że bardzo Jej zależy bym przyszedł i wziął Ją w ramiona. Tak też zrobiłem. Tańczyliśmy całą imprezę. Odprowadziłem Ją na przystanek. Trzymaliśmy się za ręce. Całowaliśmy się namiętnie na pożegnanie.

Od tamtego dnia byliśmy parą. Cały tydzień spędziliśmy razem. Przede wszystkim na rozmowie. Na wzajemnym poznawaniu się. Dzieleniu się myślami, marzeniami i wymianie poglądów. Oficjalnie, jako para pokazaliśmy się społeczności I Liceum im. J. Słowackiego na ognisku 24 czerwca, z okazji zakończenia roku. Było to właściwie ognisko zorganizowane przez Jej klasę. Ja byłem jedynie na doczepkę. Siedzieliśmy razem przytuleni przy ognisko. Tańczyliśmy do muzyki puszczanej z boombox’a. Wybraliśmy nawet „Naszą” piosenkę; Paolo Conte „Sparring Partner”. Bardzo znaczącą dla przyszłości Naszego związku, biorąc pod uwagę film, z którego pochodzi („5x2” dla niewtajemniczonych – David Aames). Kiedy impreza tak jak i ognisko jej towarzyszące dogasło, zaszyliśmy się w namiocie. Spędziliśmy te parę godzin nad ranem, wtuleni w swoje ramiona, całując się jakby jutro miało nigdy nie nadejść. Każdy kolejny dzień próbowaliśmy spędzać razem. Wydawało mi się wtedy, że się zakochałem. Dziś już wiem, że tak nie było. Przynajmniej zgodnie z Moją teorią. Nie można kochać mniej lub bardziej. Po prostu się Kocha. I to uczucie nigdy nie przemija. Nawet, jeśli tej drugiej osoby już nie ma. Kocha się do końca. Bo jeśli w pewnym momencie przestaje się czuć to, co się czuło, oznacza to...że było to jedynie zauroczenie. Silne, porywające i oszałamiające, ale tylko zauroczenie.

Wakacyjne plany, ułożone na wiele dni przed poznaniem się, sprawiły, że zostaliśmy rozłączenie praktycznie na całe wakacje. Ona na początku lipca wyjechała ,gdzieś na wakacje z rodzicami. Na parę dni przed Jej powrotem miałem zaplanowany wyjazd ze znajomymi do Bułgarii. A kiedy to Ja miałem wracać ze Złotych Piasków, Ona wylatywała do Londynu na kurs języka angielskiego. Zgodnie z kalendarzem najbliższe spotkanie mogłoby się odbyć 29 sierpnia. Ostatnie dni przed Jej pierwszy wyjazdem spędziliśmy na spacerach i szczerych rozmowach. Już wtedy, mimo tego, że była przy moim boku, zaczynałem tęsknić. W ostatni dzień podarowałem Jej swój pierścionek, który dostałem od Mojego Ojca. Ona dała mi swoją poduszkę, która pachniała Jej perfumami. Obiecaliśmy sobie, że jak tylko będziemy mogli, zobaczymy się pod koniec wakacji. Rozstanie przeżyłem bardziej niż przypuszczałem. Jedyną iskierką nadziei był wyjazd do Bułgarii, na który czekałem od miesięcy. Jeszcze przed tym jak Ją poznałem, liczyłem, że na tym wyjeździe poznam jakąś miłą dziewczynę. Przeżyje wakacyjny romans…a może nawet coś więcej. Życie bywa bardzo zabawne, a zarazem okrutne.

Wyjazd do Bułgarii był w ramach biura podróży, ale jako niepełnoletni mieliśmy znajdować się pod nadzorem opiekunów. Wyjechaliśmy, więc z Przemyśla do Krakowa, gdzie miała odbyć się zbiórka. Nasza paczka liczyła sporą ilość osób: Ja, Cinek, Beny, Grzyb, Uzi, Sum, Janek, Aga, Ula oraz Ania. Spędziliśmy gdzieś u kogoś noc i nad ranem zapakowaliśmy się do autobusu, który stał na parkingu pod Wawelem. Specjalnie przed wyjazdem kupiłem sobie biały kowbojski kapelusz i klapki w czerwone róże. Chciałem wyróżniać się z tłumu, co mi się udało. Od razu zwróciłem uwagę dziewczyn z Krakowa, choć wstyd mi się przyznać, Ja zauważyłem je dopiero po przyjeździe na miejsce. Podróż mocno wydłużyła się z powodu kolejek na granicach. Jechaliśmy, jeśli Mnie pamięć nie myli dobre 40 godziny. Jak wiadomo w autobusie ciężko spać, szczególnie, jeśli wokół sami znajomi. Na postojach poznaliśmy jednego z Naszych opiekunów, Hudiniego. Jak się później okazało nie był on do końca naszym opiekunem, a jedynie facetem Naszej opiekunki, która rezydowała na miejscu. Wspaniały facet, od samego początku go polubiłem. Był źródłem przydatnych informacji. To od niego dowiedzieliśmy się by niczego nie jeść w motelu, w którym mieliśmy mieszkać, gdyż parę dni temu wygrzebano z jednego z gołąbków glizdę. Zapowiadał się całkiem przyjemny wypoczynek. Również dzięki Jego radzie zaopatrzyliśmy się w alkohol na bezcłowej. W życiu nie widziałem tak taniego alkoholu. Do dziś żałuję, że nie zrobiliśmy większych zakupów. Mimo, że kupiliśmy parę butelek Jack’a Daniels’a (W przeliczeniu 40 zł za 1 litr!!! -Hank), parę litrów Absolutu w różnych smakowych wariacjach i Sheridan’a. W końcu dojechaliśmy do Złotych Piasków i ulokowaliśmy się w pokojach. Przypadło mi w udziale mieszkanie w jedynym pokoju z Benym, Grzybem i właśnie z Hudinim.

Następnego dnia udaliśmy się na basen. A tam przeżyłem szok. Pierwszy raz zobaczyłem Ją! Opalała się nad brzegiem basenu. Kruczo czarne włosy. Ciemna karnacja, doprawiona mocną opalenizną. Miała piękne, pełen usta i głębie oczu, w, których człowiek mógł bez problemu zatonąć. Stałem jak wryty i podziwiałem Jej piękno z rozdziawioną gębą. Przyjechała razem z Nami i należała do ekipy dziewczyn z Krakowa. Nie mogłem przestać o Niej myśleć. Co chwila zerkałem w Jej stronę. I się modliłem, bym przypadkiem się Jej nie spodobał. Unikałem Jej przez cały czas. Bałem się. Ale jak to bywa, moi znajomi spróbowali nawiązać kontakt z dziewczynami i tym samym dołączyłem do zabawy w basenie. Chlapaliśmy się, skakaliśmy do wody i topiliśmy się nawzajem. Obok Nas siedziała grupa z Rosji. Starsi goście, z mordami, które nie jedną gorzałkę w życiu widziały. Jedne z nich, facet gruby jak dwie stodoły zaczął nieumiejętnie podrywać obiekty Mojej fascynacji. Bardzo szybko spławiła palanta. W żartach zapytała Mnie czy gdyby facet był bardziej nachalny, pomógłbym Jej. W tym momencie wiedziałem, że poległem. Zauważyła Mnie. Spodobałem się Jej. Nic Mnie już nie uratuje. Zapowietrzyłem się i odburknąłem coś pod nosem. Próbowałem dać Jej do zrozumienia, że nie jestem zainteresowany. Mimo, że każda cząsteczka Mojego ciała krzyczała – Nie rób tego! Chciałem być wierny. Chciałem pokazać, że naprawdę zależy mi na dziewczynie, z która postanowiłem się związać, a która jest teraz tyle kilometrów ode Mnie.

Kolejne dni mijały na wspólnych imprezach. W dzień siedzieliśmy na basenie lub na plaży, a wieczorami wychodziliśmy na miasto. Zawsze ten sam wspaniały klub Malibu. Wspominam te noce z wypiekami na twarzy, zapominając o pladze karaluchów, które okupowały ściany i sufity każdego pomieszczenia (Nieszczęśliwie dla Naszego wyjazdu, w Bułgarii miał miejsce strajk śmieciarzy i śmieci nie były wywożone od kilku miesięcy. Nic dziwnego, że wszędzie roiło się od karaluchów -David Aames). A po powrocie z miasta, piliśmy do umarłego w pokojach. Bywało tak, że dwa razy w ciągu dnia byłem napruty. Nad ranem trzymała Mnie jeszcze faza z poprzedniego wieczora, a w nocy znowu tankowaliśmy. Niezapomniane wakacje. Oprócz ostrego picia, umilaliśmy sobie czas, grą w karty. Kto przegrał miał do wybory pytanie albo rozkaz. Ja dostawałem przeważnie pytania. Dziewczyny z Krakowa, a przede wszystkim Ona, próbowały wybadać czy jestem z kimś związany czy może jestem sam. Opowiadałem zgodnie z prawdą i na każdym kroku opowiadałem jak bardzo za Nią tęsknię. Pokazywałem wszystkim Nasze zdjęcia, które zrobiliśmy sobie przed wyjazdem. Naiwnie myślałem, że sam siebie przekonam do tego, co mówiłem. Ona nie traciła nadziei. Każdej nocy próbowała się do Mnie zbliżyć. A Ja nie umiejąc Jej odmówić udawałem totalnie zalanego w trupa. Choć dobrze wiedziałem, że jeszcze parę minut i nie wytrzymam. Wstanę i wezmę Ją w ramiona by móc pocałować, o czym śniłem po nocach. A Ona jedynie szeptała mi do ucha, że jeśli nie dzisiaj to może jutro. Nie wie czy zdawał sobie sprawę z tego, że udaje. Wydaje mi się, że tak. Kobieta to najbardziej inteligentne stworzenia na ziemi. Nie da się Jej oszukać.

Przyszła więc ostatnia noc Naszego wyjazdu. Jak zwykle udawałem, że wypiłem tyle, by zapaść w głęboki sen. Inni również spali. Ale oni nie udawali. Naprawdę wypili tyle by przenieść się na słodkie pola zarządzane przez Morfeusza. Ona podeszła do mojego łóżka. I znów spróbowała, …ale tym razem wykorzystała Moją słabość. Odwzajemniłem Jej dotyk. Bardzo niepewnie i delikatnie. Ale na tyle by dać Jej sygnał, że nie jestem, aż tak zalany by spać. Położyła się obok Mnie i wtulił w Moje ramiona. Poczułem zapach Jej skóry, jeden z najsłodszych, jakie było mi dane poznać. Poczułem dotyk Jej włosy, delikatne łaskoczących moje policzki i Jej nieregularny oddech. Zaczęła Mnie całować. Odnalazłem w sobie na tyle siły by mimo wszystko się oprzeć. Nie odwzajemniłem pocałunków. Wyszeptałem jedynie, że bardzo mi przykro, ale nie mogę. Chcę być uczciwy wobec tamtej, gdyż jak mi się wtedy wydawało, kochałem Ją. (Idiota! Jak głupiś to teraz cierp –Hank). Ona słysząc te słowa rozpłakała się. Zaczęła Mnie przepraszać. Tłumaczyć, że Ona nigdy nie chciała wtrącić się w Nasz związek. Ale nie potrafiła odmówić sobie takiej szansy. Tak jak myślałem, spodobałem się Jej od samego początku i bardzo żałowała, gdy dowiedziała się, że jestem zajęty. Pocieszałem Ją, mówiąc, że przecież nic się nie stało. Bardzo długo rozmawialiśmy wtuleni w siebie nawzajem. Prawie każdy, kto był ze Mną na tym wyjeździe, znał tą opowieść. Wszyscy jakoś dowiedzieli się o tym, co się wtedy wydarzyło. Jedni podziwiali Mnie za samokontrolę, inny nabijali się, że nie wykorzystałem szansy, jaką przyniósł mi los. Sam wielokrotnie opowiadałem tą historię, oczywiście jedynie wtedy, kiedy byłem o to bardzo proszony. Natomiast nikt nigdy nie dowiedział się jak naprawdę skończyła się tamta, ostatnia noc w Bułgarii.

Przestaliśmy w pewnym momencie rozmawiać. Przytuliłem Ją mocniej do siebie. Ona odwzajemniła mój dotyk. Poczułem Jej ciepło i ten kobiecy zapach, który zniewala z nóg. Przybliżyłem swoje usta do Jej ust i….zaczęliśmy się całować. I wtedy wybuchły fajerwerki. Mimo, że noc była upalna, poczułem zimne dreszcze przeszywające całe moje ciało. Pragnąłem Jej tak bardzo jak nigdy żadnej innej kobiety. Czy już wspominałem o Jej ustach? Słodkich, które bez opamiętania pragnąłem ssać i smakować wciąż na nowo i na nowo. Tamte parę chwil wydawały się wiecznością, która minęła w ułamku sekundy. Nic więcej się nie liczyło. Tylko Ona i Ja. Chciałem by ta noc nigdy się nie skończyła. W myślach przeleciały mi te wszystkie stracone chwile. Te wszystkie dni, które mogliśmy wypełnić sobą nawzajem. Te wszystkie noce, które mogliśmy spędzić na poznawaniu siebie nawzajem. I ta straszna myśl, że jutro się rozstaniemy i możliwe, że już nigdy Jej nie ujrzę. W końcu zasnęliśmy. Obudziłem się gdzieś nad ranem i zacząłem płakać. Nie wiem czy z powodu tego, że mimo wszystko nie dochowałem wierności i złamałem przyrzeczone słowo czy właśnie z powodu tego, że jutro powróci szara beznadziejna rzeczywistość. Ale popatrzyłem za siebie i ujrzałem Ją. Śpiąca słodko, uśmiechająca się przez sen. I wszelkie złe myśli, problemy i zmartwienia odeszły w oka mgnieniu. Jedyne, czego pragnąłem to wtulić się w Jej ramiona i poczuć Jej ciepły oddech na szyi. Kolejny raz tej nocy zasnąłem. Kiedy się obudziłem nad ranem, leżałem w łóżku sam.

Ostatni raz z całą grupą poszliśmy na basen. Zastanawiałem się czy spróbować porozmawiać z Nią o tym, co się wydarzyło między Nami czy może po prostu podejść do Niej, chwycić Ją w ramiona i tak jak poprzedniej nocy namiętnie pocałować. Wybrałem najgorsze z możliwych rozwiązań. Stałem z boku i próbowałem udawać, że nic się nie wydarzyło. Nigdy tak nie róbcie. Miejcie odwagę działać. Trzeba pogodzić się ze swoimi czynami i przyjąć ich konsekwencje. Lepiej spróbować niż żałować, że niczego się nie zrobiło. W końcu wsiedliśmy w autobus i odjechaliśmy w kierunku domu. W Krakowie na parkingu wszyscy żegnaliśmy się ze sobą nawzajem. Na samym końcu i Ona podeszła do Mnie by się pożegnać. Przytuliłem Ją mocno i pocałowałem. W głębi duszy płakałem i wyłem z rozpaczy, że to tak naprawdę koniec. Nie chciałem Jej wypuścić ze swoich objęć. Ale musiałem to zrobić. Przez całą podróż myślałem tylko i wyłącznie o Niej. O tym, co by było gdyby…gdybym zdobył się na odwagę pierwszego dnia. A tak czekał Mnie powrót do domu i do dziewczyny, co, do której uczuć nie byłem już taki pewny. Wiedziałem również, że będę musiał się przyznać do tego, co się wydarzyło. Albo przynajmniej do części tych wydarzeń…tej części stawiającej Mnie w lepszym świetle.

Na długo w mojej pamięci i sercu została tamta bułgarska noc. Gdyby po powrocie wysłała, choć jednego sms-a, wskazującego, że Jej zależy. Albo, chociaż puściła sygnał, pokazując, że nadal o Mnie myśli, tak jak ja o Niej. Rzuciłbym wtedy wszystko w cholerę i pojechał do Krakowa. By przynajmniej przez chwilę móc być przy Niej. Ale nie napisała, ani nie zadzwoniła. A ja kolejny raz nie miałem odwagi zrobić pierwszego kroku. Wróciłem, więc do Przemyśla i czekałem na powrót Mojej dziewczyny. Godziny zamieniały się w dni, a dni w tygodnie. A ja wciąż czekałem nie będąc pewny tego, co mam z tym wszystkim począć…

Ciąg Dalszy Nastąpi

Dawid Przywalny
David Aames
Hank

środa, 11 marca 2009

Homo politicus

"Polityka jest najwyższą z cnót.”.


Tak napisał Arystoteles w swojej rozprawie „Polityka”. Z lektury tego starożytnego dzieła można dowiedzieć się, że uprawianie sztuki zwanej polityką jest swoistą drogą do osiągnięcia najwyższej formy człowieczeństwa. Czyni obywatelem i wartościową jednostką społeczności. To ona kształtuje pozostałe cnoty, a tym samym całą moralność człowieka.


W dzisiejszych czasach takie sformułowania przywołują jedynie uśmiech politowania. Szczególnie jak spojrzymy na naszą scenę polityczną. Ale może problem w tym, że Nasi politycy nigdy nawet nie sięgnęli do innych dzieł filozoficznych poza mętnymi wywodami chrześcijańskich filozofów. Nic dziwnego. Takie tuzy prawicy jak sekretarza stanu w Kancelarii Prezydenta RP Michał Kamiński czy wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego Adam Bielan mogą pochwalić się jedynie poprawnie napisaną maturą. Wybijając argument przeciwnikom, pamiętam, iż Prezydent Aleksander Kwaśniewski również nie posiada tytułu magistra. Mimo wszystko wszelkie porównania w tym przypadku są bez celowe.


Wracając do słów Arystotelesa. Nie uważam, iż te słowa są prawdziwe. Ale głęboką wierzę, że kiedyś mogą się stać obowiązującą prawdą. Polityka nie jest łatwą sztuką. Wymaga ogromnego poświęcenia. Wyrobienia sobie podwójnej moralności. Ale nie zrozumcie tego opatrznie. By to wyjaśnić posłużę się prostym przykładem. Zwykły człowiek moralnie zobowiązany jest by w niedoli pomóc swoim bliskim, przyjaciołom czy rodzinie. Powinien użyć wszelkich dostępnych środków, żeby tego dokonać. Polityk natomiast nie może zrobić nic. Gdyż moralnym w jego przypadku będzie powstrzymanie się od jakichkolwiek działań. Zostając politykiem wyrzekamy się rodziny i przyjaciół. Naszymi bliskimi staje się cały naród. Nie wielu stać na takie poświęcenie.

Polityk powinien kierować się w swojej działalności chęcią niesienia pomocy ludziom. Jego celem nigdy nie powinna być sama władza, popularność czy chęć dorobienia się.


Od wielu lat zastanawiam się nad podążaniem tą trudną ścieżką życiową. Jednak dawniej myślał o tym jak o sposobie na wzbudzenie w innych ludziach uwielbienia dla mojej osoby. Coś się zmieniło. I potrafię nawet wskazać konkretny moment mojej wewnętrznej przemiany. Było to na samym początku mojego przyjazdu do Krakowa. Robiąc zakupy w Carrefourze podeszła do Mnie staruszka. Typowa polska babcia, zgarbiona, pomarszczona, z chustą na głowie. Podeszła do Mnie i zaczęła płakać. Poruszony tym chciał dowiedzieć się co się jej przytrafiło. A ona zapytała Mnie czy nie mam paru złotych, które mógłbym jej podarować. W jej oczach było widać zażenowanie i ogromny wstyd, że musi zniżać się do proszenia obcych ludzi o jałmużnę. Niestety bardzo rzadko noszę przy sobie gotówkę, gdyż w dobie rozwiniętej bankowości wszelkie zakupy robią za pomocą karty kredytowej. Odpowiedziałem, więc tej kobiecie, że nie posiadam przy sobie nawet drobnych, które mógłbym jej oddać. Ku mojemu zdziwieniu zaczęła Mnie przepraszać za najście i za jej prośbę. Odeszła zostawiając moją osobę skołowaną. Po wyjściu ze sklepu, jak zawsze włożyłem ręce do kieszeni. Znalazłem tam zwinięty banknot 20 złotowy, o którego istnieniu nie miałem najmniejszego pojęcia. Tak jak stałem, rzuciłem torbę z zakupami i pobiegłem z powrotem do sklepu by odszukać tę kobietę. Niestety, mimo tego, że przeszedłem cały sklep parę razy, nie udało mi się jej odnaleźć. Poczułem się w tym momencie okropnie. Jak nigdy w moim życiu. Poczułem, że oszukałem tą biedną kobietę. Wiedziałem, że najprawdopodobniej nigdy już jej nie spotkam i nie będę mógł zadośćuczynić swojemu, jakby nie patrzeć kłamstwu. I wtedy naszła Mnie bardzo głupia myśl. Gdyby został politykiem uzyskałbym możliwość wpływania na życie społeczne tego państwa. Mógłbym poprawić sytuację materialną ludzi ubogich, tym samym pomóc i tej kobiecie. Nie zgadzam się i nigdy nie uznam tego za normalne, że ludzie, którzy całe swoje życie przepracowali dla dobra tego kraju, nieważne czy ten kraj nazywał się Polska Rzeczpospolita Ludowa czy III Rzeczpospolita Polska, na emeryturze mają martwić się czy starczy im pieniędzy do przysłowiowego pierwszego. Czy wydać ostatnie pieniądze na chleb czy może na lekarstwa, które przypisał lekarz? Wielkość społeczeństwa, jego poziom cywilizacyjna można określić właśnie po tym jak opiekuje się osobami starszymi.


Wielu mówi mi, że żyje jakimiś złudnymi ideami, mrzonkami o utopii, którymi ktoś napchał mi głowę. Kogo nie spotkam śmieje się z moich poglądów uważając, iż samemu świata nie zmienię. Ale kurwa mać! Gdyby, choć 10 % ludzi w tym kraju myślało i czyniło tak jak ja, żylibyśmy w kraju miodem i mlekiem płynącym. Od kogoś trzeba zacząć zmieniać tego świata. Proponuje by każdy zaczął od własnej osoby.


Oczywiste jest, że nie uda się Nam tego dokonać za życia jednego pokolenia. Do tego konieczne jest zmienienie Naszej mentalności. Tej pierdolonej zasady „Dopierdolić sąsiadowi”. Nie rozumiem, czemu w Naszym kraju jak ktoś osiągnie sukces to stara się sprawić by inni nie osiągnęli jego pozycji, „Gdzie się kurwa pchasz?!” I głową w dół. Tak narzekacie na naród żydowski, a nie chcecie czerpać z jego mądrości. Znajomy mój i moich rodziców, który jest Żydem stracił restaurację w Polsce. Wyjechał, więc w za chlebem do Londynu. Diaspora od pierwszego dnia zaopiekowała się nim. Załatwiła mu mieszkanie i przez pierwsze miesiące wypłacała mu „kieszonkowe”, za które mógł opłacić czynsz, wyżywienia, a i sporo zostawało mu na zabawę. Pomagali mu również w poszukiwaniu pracy. Dziś zarządza jedną z restauracji w Londynie i mimo tego, że nie jest jej właścicielem zarabia dużo więcej niż w Polsce. A co przytrafiło się jego byłej dziewczynie, które rok później również przyjechała do Londynu. Właśni rodacy oszukali ją na mieszkaniu, okradli, a ona sama wylądowała z dzieckiem na ulicy. Dziś lepiej już sobie radzi. Ale to tylko dzięki opiece socjalnie, jaką zapewniają w Anglii. I czym się zajmuje? Maluje paznokcie. A tu w Polsce była przedstawicielem handlowym ze służbowym samochodem, laptopem i telefonem komórkowym.


Tą mentalność należy zacząć zmieniać już dziś by Nasze własne dzieci nie popełniały tych samych idiotycznych błędów. Ten kraj należy zacząć zmieniać właśnie od nich. System edukacji należy całkowicie przebudować. Przede wszystkim odciąć dostęp do młodzieży klechom. Należy całkowicie wyeliminować z życia szkoły Kościół ( nie ważnie czy Katolicki czy Latającego Potwora Spaghetti). Nie możemy pozwolić by kolejne roczniki podawane były praniu mózgu, a do ich umysłów wpuszczany był ten jad nienawiści. Zamiast dwóch godzin religii w szkole wprowadzić lekcję wychowania seksualnego i filozofii.


Tak bardzo wpatrzeni jesteśmy w społeczeństwo amerykańskie, a nie potrafimy czerpać z jego doświadczeń. W USA od szkoły średniej, ( czyli u Nas wypada to mniej więcej na okres gimnazjum) nie istniej coś takiego jak klasa. Uczeń wybiera sobie przedmioty wedle własnego uznania. Oczywiście są przedmioty obowiązkowe, ale również ich poziom jest ustalany przez samych zainteresowanych. Czy ma być to poziom podstawowy czy rozszerzony. Coś na kształt Naszych profilowanych klas w Liceum. A po za podstawowym kanonem istnieje dziesiątki przedmiotów dodatkowych. Taki system doskonale znamy ze studiów. I chyba każdemu coś takiego odpowiada. Tylko, że cała różnica polega na tym, że w każdym przedmiocie bierze udział inna grupa młodzieży. Taki uczeń nie jest zamknięty przez te wszystkie lata z tą samą grupą 30 osób. Nawiązuje kontakt z trzykrotnie czy nawet czterokrotnie większą grupą rówieśników. Musi nauczyć się współdziałania z różnymi osobami w różnych środowiskach. To wspaniałe przygotowanie do radzenia sobie w prawdziwym życiu. Pod koniec każdego roku publikowany jest rocznik. I wszyscy mogą zobaczyć, w jakiej kategorii, w jakiej dziedzinie, na którym miejscu się znajdują. I to czy udało im się poprawić wynik z poprzedniego roku. Ilość zajęć pozalekcyjnych jest ogromna. Szkoła w USA otwarta jest od rana do późnego wieczora. Każdy odnajdzie coś dla siebie. Koło teatralne, klub szachowy czy sekcje sportowe.


Odnośnie sportu. Każda nawet najmniejsza mieścina posiada swoją ligę w większości grupowych dyscyplin sportowych. Mecz staja się widowiskiem, który przyciąga całe rodziny. Wszyscy mieszkańcy miasta spotykają się by kibicować swoim pociechom i zjeść prawdziwego amerykańskiego hot-dog z polską kiełbaską. W większości mecz jest jedynie pretekstem by zobaczyć się z sąsiadem i wymienić z nim kilka słów. „-Co u Ciebie Smith? -Bardzo dobrze, dziękuje. -O Twój mały zdobył przyłożenie. –Jestem z Niego dumny!”. Angażuje to całą społeczność, a przede wszystkim rodziców. I wyobraźcie sobie jak motywująco wpływa to na dzieci. Od małego uczone są zasad fair play, zdrowej rywalizacji, a przede wszystkim czerpią ogromną satysfakcję. To, co widzieliśmy na amerykańskich filmach to nie fikcja. I wcale nie trzeba ogromnych pieniędzy by osiągnąć coś takiego. W każdym mieście posiadamy przynajmniej jeden stadion. Może nie są to warunki godne filmowego kadru, ale przecież nie o to chodzi. Wystarczy Nam to, co mamy. Jedynie trzeba przestać marudzić, a ruszyć głową i dupą. Zaangażować się w życie Naszej małej miejskiej społeczności…



PS. Parę dni temu spotkałem tą samą babcię. Szła jedną z ulic na krakowskim rynku. Od razu sięgnąłem po portfel. Jak zwykle nie znalazłem tam złotych gór. Udało mi się wygrzebać w miedziakach 5 złotych. Podszedłem do tej kobiety i wysypałem jej na ręce pieniądze. Z niedowierzaniem patrzyła to na dłonie pełne drobnych, a to na moją twarz. Ku mojemu zdziwieniu przytuliła się do Mnie i kolejny raz się rozpłakała. Ale nie były to już łzy pełne wstydu i goryczy. Zaczęła mi dziękować i powiedziała, dobrze znane Nam wszystkim zdanie „Gdyby więcej było takich dobrych ludzi…”. Ja wierzę, że będzie ich coraz więcej. Wyraz jej oczu mógłbym mi starczyć za wszelkie inne profity.

Doskonale już wiem co chcę robić w życiu. Chcę pomagać ludziom. Chcę zostać politykiem…


David Aames