poniedziałek, 7 grudnia 2009

The End of the World Party

Egzamin z życia. Zaczęła się matura. Ze znaną sobie lekkością lałem na nie ciepłym moczem z góry do dołu. Śmieszyli Mnie Ci ludzie, którzy łykali tabletki na uspokojenie, wlewali melisę do herbaty czy wydeptywali ścieżkę na korytarzu. Od zarania dziejów wiadomo przecież, że najlepszym „odstresowaczem” jest seks i alkohol. Wystarczy 50 zł na flaszkę dobrej wódki lub na blowjob’a w Markizie i można na luzie pójść i napisać to gówno. Jednak ani wrodzony optymizm, ani te drobne przyjemności nie pomogą, jeśli wkurwi Cię kobieta. Już nawet nie pamiętam, o co poszło. Stawiam, że o jakąś totalną bzdurę. Pokłóciliśmy się. Na korytarzu przed salą gdzie za 30 minut mieliśmy pisać historię. Musiał minąć ponad kwadrans mojego bezczynnego siedzenia nad arkuszem bym mógł się uspokoić, oczyścić umysł i zająć się rozmyślaniem nad, „o co kurwa chodzi autorom zadania.”. Postanowiłem zacząć jej unikać i dobrze to na moje wyniki wpłynęło.

Z tamtą też przestało mi się układać. Ona pragnęła ode Mnie czegoś, czego nie mogłem Jej dać. Chciała po prostu ze Mną być. A Ja nie chciałem być z nikim. Nawet ze samym sobą. Ostatni raz poszliśmy do parku na wino. Wracając usiedliśmy sobie na chodniku. Zaczęliśmy rozmawiać. Wiedziałem, do czego zmierza. Uciąłem temat i obiecałem, że już więcej nie będę Jej nękał i dam Jej spokój. Pocałowałem Ją na pożegnanie. Ten ostatni raz. Jeśli była z tego powodu smutna czy zawiedziona to doskonale to maskowała.

Przyszedł dzień, w którym mieliśmy odebrać wyniki naszych egzaminów. Jechałem autobusem z Pileckim i pierwszy raz zacząłem się denerwować. Mój żołądek skurczył się do wielkości orzeszka ziemnego i zaczął odbijać się po wszystkich kątach. Podpisywanie tych wszystkich papierów by odebrać dyplom trwało w nieskończoność. Ale radość, jaką poczułem, kiedy zobaczyłem wynik wynagrodziła wszystko. Wybiegłem przed szkołę, rzuciłem się na kolana i darłem się w niebogłosy. To trzeba opić. A tego dnia szykowały się ,aż dwie imprezy. Pierwsza u Mnie w domu, bo moja mama-nauczycielka organizowała grilla dla znajomych z pracy. Druga to tradycyjne ognisko na zakończenie roku szkolnego u Magdy na działce. Postanowiłem zaliczyć dwie imprezy. Uprzedziłem moją dziewczynę jak i innych znajomych, że mogę się spóźnić. Większość z ludzi, którzy przyszli na grilla do Mnie do domu to byli moi ulubieni nauczyciele. Moja polonistka z gimnazjum i historyk z liceum. Oczywiście zaczęli się pytać o moje wyniki, a kiedy pokazywałem dyplom byli ze Mnie dumni. Po kolei mówili, że teraz każda uczelnia stoi przed mną otworem. Każdy chciał się ze mną napić. Wódka lała się strumieniami. Przyszły też dyrektorki. Kiedy Mnie zobaczyły, udały groźna minę „ Jak to tak? To Młody z Nami pije?...A no tak. Ty już nie jesteś Naszym uczniem. Polejcie Mi i Młodemu baniaka”. I tak siedzieliśmy, rozmawialiśmy i piliśmy. A mój telefon, co chwilę wibrował. Dziewczyna, przyjaciele, znajomi. Coraz bardziej bełkocząc odpowiadałem, że się kiedyś w końcu pojawię. Ale wcale nie chciałem tam jechać. Z moją polonistką otworzyliśmy kolejną flaszkę. Z błahych spraw przeszliśmy na rozmowy o życiu i jego sensie. Między krytyką jednego filozofa, a wychwalaniem innego, zadała mi pytanie, które Mnie całkowicie zaskoczyło. „Czemu jesteś z tą dziewczyną?”. Nie potrafię jej zacytować, ale ogólny sens był taki, że nie jest odpowiednią osobą dla Mnie. Całkowicie się różnimy i bardzo grzecznie mówiąc, uważa ją za mało inteligentną życiowo.

Ludzie zaczęli się zbierać i impreza przenosiła się do Neo
(Wtedy jeszcze nazywało się to Pompon - David Aames). Stwierdziłem, że to dobry moment by jednak pojechać na drugą imprezę. Na całe szczęście przyjechał po Mnie Beny z Baczykiem. Film powoli zaczynał mi się urywać. Pamiętam, że wsiadłem do auta uderzając łbem o drzwi. Krajobraz za oknem przesuwał się w nienaturalnym rytmie. Zatrzymaliśmy się koło Gromady by uzupełnić zapasy w pobliskim sklepie. Baczyk zobaczył swoją byłą dziewczynę z jakimś kutasem i się mocno wkurwił. Stwierdził, że musimy się ostro najebać i porozmawiać od serca. To doskonale wpisywało się w mój plan na ten wieczór. Dotarliśmy na ognisko, a ja pijackim bełkotem zacząłem przekazywać pozdrowienia od nauczycieli. Wzrokiem szukałem Mojej dziewczyny. Chciałem się z nią przywitać, przytulić ją i pocałować. Zapomnieć o tym całym gównie, które jest między Nami. Tak to bywa, kiedy się człowiek ostro napierdoli. Nie myśli racjonalnie i chce się z każdym zapoznawać i godzić. Jednak, kiedy napotkałem Ją wzrokiem i zobaczyłem Jej minę, wszystko to mi przeszło jak za dotknięciem pierdolonej czarodziejskiej różdżki. Pretensje, ciągle tylko pretensje. O to, że tak późno przyszedłem, że się najebałem, że się dobrze bawiłem, a Ona czekała, że się przywitałem najpierw z kumplami, a nie z Nią i pewnie też o to, że w ogóle żyje.

Nic innego mi nie zostało jak pić dalej. Browar w rękę i tańczymy przy ognisku. Szukamy zaginionych kluczy Baczyka. Rozbijamy namiot. Parę kolejnych baniaków chlust w ryło. Rozkładamy namiot jeszcze raz, bo stoi krzywo i nie możemy znaleźć wejścia. Poważne rozmowy z Baczykiem. Żaden z Nas nie zapamiętał z niej ani słowa. Ale mamy pewność, że była interesująca. Zeruje kolejnego browara. Świat przyjemniej wiruje wraz „Z Dymem…”, który unosi się znad ogniska. Wyruszam na poszukiwanie Mojej dziewczyny. Już dawno straciłem Ją z pola widzenia. Siedzi gdzieś w krzakach razem z całym „Sabatem” koleżanek. Jedna z Nich ma problemy sercowe i frustracje seksualne, więc reszta słucha i doradza. Poprosiłem Ją by do Mnie podeszła. Nie patrząc się nawet w Moją stronę powiedziała, że nie ma czasu. Stoję jak ten osioł przez pół godziny i czekam nie wiem, na co. W końcu podchodzi.

- Czego Ty chcesz ode Mnie?

- Przytul Mnie proszę…

- Nie widzisz, że jestem teraz zajęta

Odwraca się i odchodzi. Stoję w tym samym miejscu i wiem, że jeśli się zaraz czegoś nie napiję to zacznę wyć. Film mi się urywa…Siedzę przy ognisku. Buty prawie mi się stopiły, bo trzymam je za blisko żaru. Ona siedzi obok. Nie zwraca na Mnie uwagi. Zaczynam coś do Niej mówić. Nie pamiętam już, co. Kłócimy się. Mówię to, co myślę, co mi leży na sercu.

- Czemu My jesteśmy ze sobą? Zmarnowałem przez Ciebie dwa lata swojego życia.

Uderzenie w twarz. Widzę wszystkie gwiazdy, jakie świecą tej nocy. Zaczyna płakać i biegnie gdzieś w pizdu. Wstaję i podchodzę do Maliny.

- Kobiety są po to by je wyjebać, a później zostawić. Prawda Malina? Wyjebać i zostawić.
(Wydaje mi się, że to są Moje pierwsze słowa wypowiedziane na tym świecie – Hank)

Moi znajomi są zniesmaczeni. Próbują Mnie uspokoić. Prawie dochodzi do mordobicia. Tylko jeden Malina stoi po Mojej stronie. Idziemy razem przejść się po okolicy. Dochodzimy do innej grupy znajomych. Jedna para leży w śpiworze i się migdalą. Chłopak tej dziewczyny stoi nad nimi. Prosi ją by z nim porozmawiała. Ta odpowiada, że nie ma dla niego czasu. Słychać odgłosy stykających się języków. Ogarnia Mnie wściekłość. Mówię to, co myślę.

- Huj Ci w dupę dziwko
( To raczej Ja mówię, co myślę – Hank)

Gdzieś obok pies zaczyna szczekać. Rzuca się na siatkę i ujada.

- Malina odpierdolmy coś. Podpalmy tego jebanego psa

Malina zabiera Mnie stamtąd i wsadza do auta. Zawozi Mnie do domu.

Nad ranem umieram. Odwiedza Mnie ten skurwiel, na, którego wołają Kac. Wraz z Nim przychodzi Pan Moralniak. Dzwonię do wszystkich i ich przepraszam. Dzwonię też do Niej. Płaczę. Przepraszam. Błagam. Nie odzywamy się do siebie przez kilka tygodni. W końcu wyraża zgodę na spotkanie. Schemat niczym w tanim amerykańskim romansidle. Kwiaty, kolana, łzy. Prośba o kolejną szansę. Tandetne wyznania i słowa przeprosin. Nie potrafię Jej zostawić. Przyzwyczajenie jest silniejsze. Strach przed samotnością i nieznanym paraliżuje. Wydaje mi się, że nie wrócilibyśmy do siebie gdyby nie to, że po wakacjach zamieszkaliśmy razem w jednym mieszkaniu. Oczywiście nie w tych samych pokojach, ale widywaliśmy się codziennie. To był największy błąd w Moim życiu. Jeśli wydawało się Wam, że gorzej już być nie może to się mylicie. Było tragicznie…

Mogilska 8/9. Najpiękniejsze miejsce na świecie. Zamieszkaliśmy tam wszyscy razem: Ja, Malina, Pilecki, Blady, Oski, Jagoda no i Ona. Bardzo szybko zapoznaliśmy się z sąsiadami. Pierwsza impreza i już całe mieszkanie wypełnione ludźmi. Zdrowo się najebaliśmy. Noc spędziłem leżąc przy kiblu. Dopiero nad ranem doczołgałem się do łóżka. Wydawało się, że będzie pięknie. Zajebiści przyjaciele 24h na dobę i dziewczyna na mieszkaniu. Coś, o czym marzyłem od małego. Sex, drags & liquor czyli studenckie życie. Nic bardziej mylnego. Kiedy z kimś mieszkasz wychodzą jego najgorsze cechy. Poznajesz ludzi na wskroś. Moja dziewczyna okazała się pieprzoną księżniczką. Tak to już jest z tymi jedynaczkami. Nie sprzątała po sobie, naczynia zostawiała nieumyte w zlewie oczekując, że to Ja będę po Niej sprzątał. Kłóciła się ze swoimi kolegami z klasy i liczyła, że zawsze będę stał po Jej stronie. Mimo, że nie miała racji. Całymi dniami siedziała i się uczyła, mimo że była z AGH-u. A podobno to „UJ się uczy…”. Nie utrzymywała kontaktów z ludźmi z roku. Kiedy Ja wychodziłem spotkać się ze znajomymi na piwie, miała do Mnie pretensje, że Jej nie zabieram ze sobą. A Ja nie miałem na to ochoty. Źle się z Nią bawiłem. Dlatego przestałem się z nimi spotykać. Zostawałem w domu. Nie chciałem jednak też z Nią siedzieć. Zamykałem się w pokoju i oglądałem całymi dniami filmy
( To były dobre czasy. Tyle fajnych filmów obejrzeliśmy – David Aames).

Przez całe Liceum marzyłem by wyrwać się z Przemyśla i zamieszkać z Nią. Uciec od Jej rodziców. Cieszyć się sobą. Kochać się całymi dniami. Nie wychodzić z łóżka. Jeść lody waniliowe i oglądać stare filmy. Nic z tych planów nie wyszło. Jej pomysłem na ukaranie Mnie za moje wcześniejsze wybryki był całkowity ban na seks. A Ja o dziwo przyjąłem to z pokorą. Mimo, że brakowało mi ciepła. Zapachu kobiety. Żaru dwóch ciał. Pokoju wypełnionego zapachem potu dwóch splecionych ciał. Namiętności kotłującej się w okolicach podbrzusza. Pamiętam jedną imprezę zorganizowaną przez Pileckiego na mieszkaniu. Moja dziewczyna jak zwykle siedziała w swoim pokoju i się z Nami nie bawiła. A Ja w pokoju chłopaków piłem. Usiadła obok Mnie jedna z koleżanek Pileckiego. Była pijana. Zaczęła się do Mnie przytulać. Pozwoliłem Jej na to, samemu jednak się nie angażując. W pewnym momencie rozpięła mi spodnie i złapała Mnie za kutasa. Wspaniałe uczucie. Każdy facet wie, o czym mówię. Pierwszą moją myślą było by wszystkie te problemy popierdolić i zatopić się w tej chwili. Jednak otrzeźwienie przyszło bardzo szybko. Wyciągnąłem Jej rękę i przeprosiłem za to, że nie mogę się z Nią dzisiaj bawić. Poszedłem do swojego pokoju urżnąć się w trzy dupy. I ludzie dziwią się, że jestem teraz blisko alkoholizmu…

Wszystkie znaki na niebie wskazywały, że koniec tego związku zbliża się wielkim krokami. Jednak nikt nie spodziewał się, że wszystko pierdolnie z takim hukiem. Poszliśmy razem na urodziny Pielecha. Bawiliśmy się jak zwykle dość średnio. Wiele osób mówiło, że Mnie nie poznaje. Spoważniałem, przestałem się wygłupiać i tyle pić. Przy Niej zawsze się tak zachowywałem. A Ona piła i szalała. W pewnym momencie się rozpłakała. Uciekła do innego pokoju. Nie chciała ze Mną rozmawiać. Przesiedziałem kilka godziny i poszedłem do domu. Nie chciała ze Mną wracać. Nad ranem powiedziała Mi, że źle czuję się w tym związku. Chce odpocząć, zastanowić się, dać sobie chwilę czasu. Zgodziłem się. Nie ustaliliśmy żadnych zasad. Ale jedno było pewnie. Nadal jesteśmy razem.

Parę dni później pojechałem do Rzeszowa na konwent fantasy. Nie było Mnie przez cały weekend. Kiedy wróciłem postanowiłem z Nią jeszcze raz porozmawiać. Nie wiem, czemu, ale zapytałem się Jej, co by było gdybym spotkał kogoś na tym wyjeździe. Jakąś dziewczynę. Czy była by to zdrada gdyby się z Nią całował. Jej mina była dziwna. Mieszanka strachu, niedowierzania i zaskoczenia. Wtedy nie miałem pojęcia, czemu ta rozmowa tak na Nią wpłynęła. Prawdy dowiedziałem się później. Choć wiele znaków wskazywało na nią. Jak na przykład sąsiad, który przychodzi i pyta się Mnie czy to prawda, że nie jestem już ze swoją dziewczyną, że mamy jakieś problemy. Zastanawiało Mnie to skąd może wiedzieć, że coś się zmieniło. Powiedział tylko, że nie chce się mieszać w sprawy innych. Prawda potrafi przypierdolić Ci w szczękę z całej siły tak, że niebo pomyli Ci się z podłogą.

Nadeszły Jej urodziny i zorganizowała imprezę. To był zły dzień. Najgorszy dzień mojego pieprzonego życia. Zaczęło się od pojebanego sąsiada, który straszył ludzi bronią. Wisiał im kasę, której nie miał jak oddać. Jego współlokatorzy dowiedzieli się, że oszukał ich na czynszu i nie płacił od miesięcy właścicielowi. Postanowili siła go usunąć z mieszkania. Wezwali policję. W tym czasie u Mnie w mieszkaniu odbywała się impreza. Ja z poczucia obowiązku i lojalności siedziałem z sąsiadami i pomagałem im w tej „przymusowej” przeprowadzce. Dopiero po kilku godzinach, kiedy cała nieprzyjemna sytuacja dobiegła końca wróciłem na urodziny. Nie zdążyłem się napić nawet łyka piwa. Kiedy wszedłem do mieszkania Grzyb podszedł do Mnie i powiedział, że na Moim miejscu komuś by wpierdolił. Stwierdził, że powinienem się zająć swoimi sprawami i je uporządkować. Nie miałem pojęcia, o co mu chodzi dopóki nie wszedłem do pokoju Mojej dziewczyny. Tańczyła z jakimś facetem. W pierwszej chwili nie zauważyłem niczego niestosowanego. Ale miałem przeczucie. To wykręcenie się wnętrzności i spider-sense, który krzyczał, że coś jest bardzo kurwa nie w porządku. W sposobie ich tańca było coś nie tak. Zbyt intymny. Wpatrywali się sobie w oczy. Za bardzo przypominali parę. Postanowiłem zostać w pokoju i usiąść na krześle. Zapaliłem fajkę i skryty w cieniu obserwowałem
( Niczym Richard Gere w „Niewiernej” - David Aames). Nie wiem czy nie widziała, że jestem tym samym pokoju czy miała to po prostu totalnie w dupie. Czułem, że coś się wydarzy. Poszedłem do pokoju po kamerę. Postanowiłem uwiecznić to na taśmie filmowej, by nie miała możliwości kłamania jak to zawsze czyniła. A kłamać potrafiła pięknie. W pewnym momencie położyli się na łóżko. Bardzo blisko siebie. Położył Jej rękę na tali. Przytulił. Przystąpił do zdobywania 1 bazy. Założył włosy za ucho i pocałował. Ona to odwzajemniła. Wyszedłem i zaszyłem się w swoim pokoju. Postanowiłem pójść spać. Pierdolić Ją, imprezę i cały kurewski świat. Czy czuliście kiedyś ogromną złość, która trawi Wam trzewia? Uczucie totalnej bezsilności? Jakbyście spadali głową w dół na spotkanie z betonem? To nic w porównaniu z tym jak się czułem. Nie mogłem zasnąć. Musiałem coś zrobić.

Wróciłem do pokoju i podszedłem do łóżka, na, którym leżeli. Poprosiłem Ją na rozmowę. Wyszliśmy do łazienki. Zamknąłem za Nami drzwi.

- Co Ty kurwa robisz?

- O co Ci chodzi ?

Zauważyłem, że ma rozpięty guzik i rozporek. Wskazałem na niego palcem.

- Oj te spodnie tak mają. Same się rozpinają.

- Przestań pierdolić! Jak możesz mi to robić! Wiesz jak Ja się czuję? Jak kawał gówna.

- Nie wiem, o co Ci chodzi.

- NIE PIERDOL! KURWA! Nagrałem Was na kamerze. Wszystko tam jest.

- Nie Twoja sprawa, co robię! Nie powinno Cie to obchodzić!

- Jesteś taka sama jak wszystkie. Jesteś dla Mnie niczym! Jesteś ostatnią SZMATĄ!

Mocne słowa. Wiem. Ale kiedy ogarnia Cię pusta złość nie myślisz racjonalnie. Zaraz pożałowałem tych słów i zacząłem Ją przepraszać. Wpadła w furię. Zaczęła się rzucać po całej ubikacji. Nie chciałem Jej wypuścić. Znałem Ją i wiedziałem, że wybiegnie z mieszkania i będzie biec przed siebie, aż nie ochłonie. Bałem się, że coś się Jej stanie. Zaczęła Mnie bić pięściami po twarzy. Drapać paznokciami. Nie wytrzymałem i otworzyłem drzwi. Napierała na nie z całej siły, więc kiedy się otworzyły, straciliśmy równowagę i upadliśmy na podłogę. Zaraz pod nogi Jagody. Ta zawołała swojego brata i chłopaka. Podbiegli do Mnie, przypierdolili mi z bani i przygwoździli do ściany. Jagoda pobiegła za Moją dziewczyną by dowiedzieć się, co się stało. Kiedy wróciła, przedstawiając usłyszaną wersję wydarzeń, szczęka wypadła mi z zawiasów i z głośnym pierdolnięciem uderzyła o podłogę. Dowiedziałem się, że próbowałem zgwałcić w ubikacji własną dziewczynę. Podobno zacząłem Ją bić i walić Jej głową o deskę sedesową. Zadrapania na Mojej twarzy miały niby potwierdzać tą bujdę. Łysy-Gruby-i Brodaty zaczął Mnie napierdalać pięściami po brzuchu. Na ratunek przyśpieszyli mi koledzy. Próbowali Mnie wyrwać i uspokoić agresorów. Udało mi się uciec do kuchni. Pierwsza myśl – napadli Mnie – w Moim własnym domu- Ja jestem trzeźwy, a oni napierdoleni –Obrona konieczna. Chwyciłem za nóż i schowałem się za stołem.

- Chodź tu do Mnie skurwielu. No chodź!

Jedno czyste pchnięcie. Pamiętaj o przekręceniu noża by uszkodzić organy wewnętrzne. Grzyb zauważył, co chowam za plecami. Dobrze Mnie znał i wiedział, że jestem do tego zdolny. Stanął między Nami. Kazał tamtemu spierdalać. Zawołał resztę ludzi na pomoc. I taka patowa sytuacja trwała kilka godzin. Albo kilka minut. Poczucie czasu w takich momentach jest względne. Siedziałem za stołem w kuchni. Mój napastnik stał w korytarzu czekając na Mnie. Ludzie zaczęli przychodzić do Mnie, pytając, co się stało. Każdemu opowiadałem, co naprawdę się wydarzyło jak i też, o co jestem oskarżany. Nikt nie uwierzył w historię z gwałtem i pobiciem. Znali Mnie. Wiedzieli, że jestem pierdolnięty, ale nie jestem skurwysynem. Wszyscy trzymali Moją stronę. Przekonywali Jagodę by odwołała zlecenie na Mnie i kazała swojemu bratu stąd wypierdalać. W korytarzu pojawił się ten kutas, który migdalił się z Moją dziewczyną. Zrobiło mi się go nawet żal. Nie wiedział, co się kurwa dzieje. Nie wiedział, że dziewczyna, którą podrywał ma kogoś, że ten ktoś siedzi sobie obok. Kazali mu pójść, jeśli nie chce załapać w ryło. Poszedł. Dopiero, kiedy Moja dziewczyna uspokoiła się i otrzeźwiała, powiedziała jak było naprawdę. Rychło w czas…

W międzyczasie, rozmawiając z każdym uczestnikiem imprezy, dowiedziałem się prawdy. Przyszła do Mnie Karolina, przyjaciółka kamienicy i powiedziała, co wie. Kiedy Ja pojechałem do Rzeszowa, Jagoda z Moją dziewczyną urządziły imprezę. Alkohol i ogólny rozpierdol. Spiły się i zabawiały się z kolegami. Moja dziewczyna zaczęła całować Mojego sąsiada. Położyli się razem na łóżku. Nikt nie wie, co naprawdę się wydarzyło, ale On wyszedł dopiero nad ranem z Jej pokoju. Podobno mówił Karolinie, że spali ze sobą. Moja dziewczyna powiedziała Mu, że już nie jesteśmy razem. Wszystko zaczynało się układać w logiczną całość. Jej reakcja na moje dziwne pytania po powrocie z Rzeszowa. Pytania sąsiadów czy to prawda, że nie jesteśmy razem i hasła, że nie będą się mieszać w Nasze sprawy. Cała kamienica od tygodni plotkowała. Wszyscy wiedzieli, ale nikt nie chciał Mnie uświadomić. Zawołałem tego sąsiada do stołu. Był totalnie napierdolony. W takim stanie ludzie zawsze mówią prawdą. Albo przynajmniej hujowo kłamią.

- Zadam Ci jedno pytanie. Chcę znać tylko prawdę. Nic Ci nie zrobię. Rżnąłeś Moją dziewczynę ?

- Oj Przywalny…proszę nie pytaj Mnie o to.

- Jebałeś ją czy nie?!

- …

- Zapytam inaczej. Czy to, co mówią to prawda ? Czy było coś miedzy Wami ?

- Tak. Przepraszam Cię. Bardzo Cię przepraszam. Mogę już iść, bo mi nie dobrze?

Chyba tak właśnie czuł się Cezar dźgany przez Brutusa. Mogą Cię bić, pluć, obrażać, ale cios od najbliższej Ci osoby będzie krwawić obficie, a rana nigdy się nie zabliźni. Nad ranem przyszła Mnie przeprosić. Pokazałem Jej taśmę ze wczoraj. Nic nie powiedziała. Wiedziałem, że to już koniec. Ale co to za zabawa, kiedy umiera się krótko i bezboleśnie. Długa i bolesna agonia to jest dopiero fun. Powiedziała mi, że z tamtym facetem nic Ją nie łączy. Kilka dni później wracając do domu zobaczyłem jak idzie z tym kutasem za rękę. Mijali Mnie. Uśmiechała się do Mnie. Była dumna z tego, że widzę ich razem. Kolejny raz poczułem jakby ktoś przypalał mi jaja rozżarzonym węglem. Śledziłem ich. Widziałem jak się całują. Wróciłem do domu, zostawiłem torbę i wyszedłem na miasto zapierdolić się na śmierć. Po drodze spotkałem Ola, kumpla z roku. Postawiłem mu browara. Wyżaliłem mu się ze wszystkiego. Napierdoliliśmy się jak "dzikie świnie". On wrócił do domu, a Ja poszedłem w miasto. Spotkałem Malinę. Czy muszę mówić, że ze stanu „napierdolony jak dzika świnia” wstąpiłem w kolejny, którego nawet nie potrafię nazwać? Nad ranem wróciłem do domu. Otarłem się chyba o każda ścianę kamienic na Topolowej. Kilka razy wyjebałem twarzą w chodnik. W pewnym momencie usłyszałem głos w Mojej głowie.


- Wstawaj Cipo i weź się w garść!


- Co jest kurwa?!


- Czas skończyć to użalanie się nad sobą i zacząć kurwa korzystać z życia. Rozejrzyj się. Widzisz to? Kraków. To piękne, zajebiste miasto. Najpiękniejsze na całym pierdolonym świecie.


-?

- Chcesz znowu żyć pełnią życia? Pić, bawić się i zaliczać kolejne chętne Twego kutasa cipeczki? Carpe Noctem skurwielu!

- Kim Ty kurwa jesteś?

- Jestem Tobą! A właściwie najbardziej zajebistą wersją Twojej osoby. Mogę dać Ci to wszystko, o czym zawsze marzyłeś. Spełnić te Twoje fantazję, o których zawsze myślałeś waląc gruchę. Wystarczy, że pozwolisz mi przejąć nad sobą kontrolę! Chcesz tego głupi huju? No chcesz?!


- Tak !
( Nieeeee ! - David Aames)

- Mów mi Hank. Ciebie, Mnie i Naszego kutasa czeka „The Time of My life”.

W kilka dni później napierdolony i zjarany jebałem się z cipeczkami, nie używając nawet gumek. Uprawiałem seks, o jakim zawsze marzyłem. Kazałem Mojej byłej dziewczynie wypierdalać. Wyprowadzić się z mieszkania, gdyż zbliżały się wakacje. Po Jej rzeczy przyszedł ten kutas. Mimo, że obiecała Mi, że się u Nas nie pojawi. Chciałem rozkwasić Jego ryj o ścianę. Tylko na prośbę Oskiego nie zrobiłem Mu krzywdy. Oglądanie kolejnego odcinka „Buffy- Postrach Wampirów” było ważniejsze. Wtedy ostatni raz Ją widziałem. I mam nadzieję, że nie prędko zobaczę kolejny raz.

Skończyłem. Napisałem to. Brutalnie się z tego wszystkie wyspowiadałem. Teraz czas zamknąć ten popierdolony okres w Moim życiu raz na zawsze. Zapomnieć…Nie! Nie zapominać. Pamiętać, ale mieć to w dupie. Żyć dalej. Ci, którzy zapominają są skazani na popełniani ciągle tych samych błędów. Przepraszam, że nie byłem facetem za Jego nie brałaś. Starałem się…przynajmniej mam taką nadzieję, że się starałem. Życie to kurwa. Ale o tym już pisałem.


Teraz tonę w morzu bezsensownych cipek. Szukam bliskości w jednorazowych numerkach. Gardzę miłością. Unikam jak ognia związków. I na swój popierdolony sposób jestem szczęśliwy. Może nie jest to szlachetne. Może nie do końca jestem z siebie dumny. Ale jebać to…Żyje się tylko raz.


Mieszkam z najwspanialszymi ludźmi, jakich mogłem w życiu spotkać. Mamy nareszcie współlokatorki, o jakich zawsze marzyłem. Jesteśmy jedną wielką popierdoloną, kochającą się rodziną. Chcę Z Wami mieszkać do końca swojego pierdolonego żywota. Wydaje mi się, że to całkiem prawdopodobny scenariusz. Przecież jesteśmy w stanie wytrzymać ze sobą do końca 2012 roku :)


Kocham Was Mogilscy!


Dawid Przywalny
David Aames

Hank

5 komentarzy:

  1. Teraz rozumiem Twoją niechęć do słowa związek, w ogóle więcej rozumiem. Szczerze współczuję brutalnych kontaktów z życiem i "miłością".
    Jedna z "bezsensownych cipek"

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaczyna się opis okresu, w którym już - niech i będzie, że z mojej winy, to ja nie poszedłem do Krakowa - nie miałem szansy uczestniczyć. Ostatnie, co pamiętam, pamiętam za to doskonale, to ognisko u Magdy. Momentami chciałoby się nawet rzec, że niektóre sprawy dobrze byłoby móc zapomnieć wedle własnego życzenia, ale... Chyba lepiej jest jednak pamiętać i czegoś się na ich podstawie uczyć. I z tego, i z samego już Krakowa można dowiedzieć się czegoś więcej, niż tego, że czas zacząć używać kutasa i po cichu myślę, że tak właśnie jest - w przeciwnym razie musiałbym uznać, że w porównaniu do czasów liceum znacznie, ZNACZNIE zgłupiałeś. Blog, opisywanie i sposób opisywania wydarzeń ma, sądzę, raczej pomóc w kreowaniu nowego "Ja", ewentualnie "wyżyciu się" i za kilka lat przyznasz mi rację (STS kurs 20:1)

    OdpowiedzUsuń
  3. moje gratulacje. tekst mnie rozjebal:D najlepszy sposrod wszystkich:D
    powienienes zaczac pisac ksiazki:D

    - Mów mi Hank. Ciebie, Mnie i Naszego kutasa czeka „The Time of My life”.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mi cały obraz tego bloga psuje twoje podpisywanie się jako Dawid Przywalny. Znacznie lepsza według mnie była dyskusja 2 stron twojej osobowości Davida i Hanka. Nosiło to znamiona fikcji literackiej i było też łatwiejsze w interpretacji i lepiej przyswajalne. Teraz kiedy wprowadziłeś do tych rozważań samego siebie blog dla mnie stracił wartość literacka a zaczął przekształcać się w pralnie brudów. Co jest aż nadto popularne w blogach i co wymiernie mnie zniechęca do ich czytania.
    Rozważ czy nie wrócić do formy z poprzednich notek a mzoę i przeredagować tą.

    OdpowiedzUsuń
  5. Może masz rację...ale tak naprawdę wystarczyło by wymazać jednego autora i pozostawić tamtych dwóch. Treść nie uległaby zmianie. To starcie tych dwóch sił wytworzyło to co tutaj opisałem. Jeśli chodzi o pranie brudów to chyba wiem o czym mówisz i mogę Cię zapewnić, że więcej już nie będę powracał do tego...Zresztą tak jak to napisałem w ostatnim poście. Kolejne będę już zupełnie o czym innym.

    OdpowiedzUsuń