wtorek, 27 marca 2012

Bazgroły pijaka na zielonym brudnopisie.


"Ostatni raz widziałem Ciebie rok temu.
Ciekawe czy się zmieniłaś? Nowa fryzura, nowy kolor włosów? Kilka lat temu miałaś marchewkę. Uwielbiam rudy. Szkoda, że nigdy nie chciałaś się zafarbować na ten kolor, kiedy byliśmy razem...Właściwie to nigdy nie robiłaś tego o co cię prosiłem. Czego oczekiwałem. Zresztą ja też nie...

Dzwonek do drzwi wyrywa mnie z tego beznadziejnego rozmyślania. To Ty!
Jak zwykle o czasie. Co do minuty. A ja jak zwykle spóźniony. Dopinam koszulę na ostatni guzik i zaciskam krawat. Carbonare w sosie śmietanowo-szpinakowym podgrzewa się w rondelku. Pasowałoby otworzyć butelkę czerwonego, wytrawnego wina. Pasowałoby....

Otwieram drzwi i...
i krew zastyga w moich żyłach, tracę oddech, zimny skurcz przebiega po plecach, a z ust wypuszczam gęsty obłok pary.

To Ty! Taka jaką cię zapamiętałem. Krucze czarne włosy, blada cera i ta zadziornie podkręcona kreska pod linią oczu.
To Ty! Znowu tutaj...tutaj u mnie.

Otwieram szerzej drzwi i zapraszam do środka. Chcę pomóc ci ściągnąć płaszcz, a tym samym, choć przez chwilę móc cię dotknąć. Jednak Ty na to nie pozwalasz. Ten wieczór nie zaczyna się tak jak to sobie wymarzyłem, więc zapewne nie skończy się tak jak to planowałem.
Wchodzisz do mieszkania i rozglądasz się. Wiem czego szukasz, ale nie znajdziesz niczego. Nie znalazłaś tego ani rok temu, ani pięć, ani nawet dziesięć lat temu, więc czemu ciągle robisz to samo?

Odsuwam Ci krzesło przy stole. Siadasz. Nakładam makaron na talerz i posypuję świeżo startym parmezanem. Zapewne znów nie tkniesz tego, co ci przygotowałem. Chodź raz chciałbym byś mnie pochwaliła. Powiedziała dobre słowo. Powiedziała coś...

- Olśniewająco wyglądasz – to za mało powiedziane. Słowa...moje słowa nie są w stanie opisać twego piękna. Zawsze lubiłem się ośmieszać w Twoim towarzystwie...takimi bon-motami.

Uśmiechasz się skromnie, odwracając twarz, bym tego nie zobaczył. Uśmiechnęłaś się do mnie po raz pierwszy od...od nie pamiętam kiedy. Może jednak uda mi się dzisiaj...

- Dużo myślałem o Tobie. O nas...o tym co przeżyliśmy... - robię w tym miejscu pauzę. Czekam na jakąś reakcję. Liczę na jakąś Twoją odpowiedź, bo nie wiem, co powiedzieć dalej. Że cię kocham? Banalne. Że cię potrzebuję? Wiesz o tym dobrze. Że mi cię brakuje? Boje się przyznać. Że już nigdy nie będzie tak jak kiedyś? Wiem, ale nie chcę o tym myśleć.

- Przepraszam....Zjebałem. Wiem. Nie naprawię tego. Ale i tak...przepraszam. - przekrzywiasz głowę i patrzysz na mnie w ten matczyny sposób.

- Patrzysz na mnie teraz w ten sposób...byłabyś świetna matką. Najlepszą...a ja byłbym, myślę, niezłym ojcem – powiedziałem chyba coś nie tak, bo uśmiech zniknął z Twoje twarzy.

- Przepraszam...kolejny raz coś spierdoliłem. - spuszczam wzrok i wpatruję się w podłogę. Chyba odważę się i to powiem.

- Nie wiem czy wiesz...ale w trzeciej szufladzie w pierwszej komodzie trzymam...to znaczy trzymałem pierścionek. Kupiłem go tego dnia, gdy pierwszy raz się pocałowaliśmy. Już wtedy wiedziałem, że Cię kocham...że chcę spędzić z Tobą resztę życia. Zawsze czekałem na tą idealną okazję, ale ona nigdy nie nadeszła...

Uśmiechasz się do mnie mimo, że to co mówię zapewne cię rani. Wyciągasz dłoń i głaszczesz mnie po twarzy. Tak bardzo potrzebuję twego ciepła, choć twoje dłonie są lodowate. Zawsze były. Dlatego piliśmy czerwone wino.

- Zawsze mówiłem Ci: Pij więcej czerwonego wina – uśmiecham się do Ciebie i całuję twoją dłoń.
Próbujesz coś do mnie powiedzieć, ale zamykasz usta. Czemu mi to robisz?

- Czemu? Tak się przecież staram. - robisz tą swoją minę, tą pełną wyrzutów.

- Przecież nie piję od tamtego momentu! Nie miałem w ustach ani mililitra alkoholu....no dobrze może nie od razu, bo piłem...piłem bardzo, ale przestałem, nic nic od kiedy mnie odwiedzasz. - patrzysz się na mnie podnosząc znacząco brew. Wiem, co chcesz powiedzieć.

- Wiem, wiem. Powiedziałaś, że się nigdy już do mnie nie odezwiesz. Nigdy więcej. To były Twoje ostatnie słowa...wykrzyczałaś to do mnie czternaście lat temu! - zakładasz rękę na rękę, podrygujesz nerwowo nogą i uśmiechasz się tryumfując.

- Nie piję! Chodzę na spotkania. Zawsze o 18:00, w co drugi czwartek, na ulicy Tuwima 32. W ciągu trzynastu lat opuściłem, tylko cztery spotkania AA. Pomagam innym. Prowadzę jedną grupę. Opowiadam im o Tobie. Jeden też miał narzeczoną. Stracił ją, ale odzyskał później. Razem pracowaliśmy. Całą grupą. Przestał pić i odzyskał. Dzięki Mnie. Pomagałem....- Patrzysz na mnie tym swoim przenikliwym wzrokiem. Pożądam cię i się ciebie boję. Nie wiem co gorsze. Co ciekawsze...

Próbuję ująć Twoją dłoń. Odsuwasz się. Kolejny znów raz.

- Żałuję tamtej nocy...że wsiadłaś do mojego auta. Widziałem takie rzeczy w telewizji. Nie sądziłem to może się przytrafić też i mi. Przecież wiele raz prowadziłem po pijaku. Nic się nigdy nie stało. Czasem było ciężko, lusterko się urwało, błotnik wygięło, ale nic się nigdy nie stało....
Nie wiem czemu akurat wtedy. Nie wypiłem tak dużo...a przynajmniej nie tak dużo, wtedy kiedy...wiesz, kiedy. Nie chcę pamiętać. Wtedy mniej, ale....- dopiero teraz zauważam Twoje blizny i poparzenia. Nadal jesteś piękna. Dla mnie zawsze będziesz.

-...Przepraszam...Nie piję od pierwszej rocznicy. - Patrzysz mi się w oczy i próbujesz ocenić czy mówię prawdę. Co roku powtarzam ci to samo. Co roku przychodzisz ciągle i ciągle, znowu i znowu. Nie dajesz mi spokoju. Nie pozwalasz zapomnieć.

- Czy możesz przestać przychodzić tutaj ?!! - krzyczę z całej siły. Nie wytrzymam tego, ani minuty dłużej!

- Nie...– odezwałaś się! Pierwszy raz od czasu wypadku odezwałaś się do mnie!

Nie wiem, co bardziej mnie przeraża – to, że będziesz tu przychodzić, ciągle i ciągle, znowu i znowu czy może to, że odezwałaś się do mnie...mimo, że tak naprawdę Ciebie tutaj nie nie ma, bo...
...bo Ty nie żyjesz.”

8 komentarzy:

  1. serio? wolalam cynicznie o milosci... pierscionki, obiadki? do porzygu, naczytales sie grocholi czy co?

    OdpowiedzUsuń
  2. Dawaj to Dawid komuś do przeczytania i korekty, bo błędy, które tu są odbierają całą przyjemność z czytania (niezależnie od tego o czym i jak piszesz).

    OdpowiedzUsuń
  3. Po raz kolejny przedstawiasz iście fascynująca osobowość... godne głębszego zastanowienia.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak widać cynizm też ma swoje granice. I dobrze

    OdpowiedzUsuń
  5. normalnie jakbym m jak miłość oglądał

    OdpowiedzUsuń
  6. To musiały być kartony. To musiała być hanka.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo dobry tekst. Czytałam na jednym "tchu".

    OdpowiedzUsuń